Rok akademicki 2018/19

 


Ponieważ PREZESEM się bywa
– jak zresztą papieżem i prezydentem –14 czerwca na Walnym Zebraniu, prócz kosmicznie sprawnie przeprowadzonych sprawozdań za miniony rok pod batutą Beaty Śliwińskiej - i tu ukłon za tempo zebrania, bo sala obrad UM zamieniała się z każdą minutą w saunę - pożegnaliśmy naszą panią Prezes Grażynkę Lysy. Wielkim bukietem kwiatów podziękował za trud pracy, a tegoroczna szczególnie obfitowała w kłopoty, Starosta UTW Michał Skowron. Nie było lekko, bo wrześniowy pożar „Anioła” pozbawił nas siedziby, a następną traumą, którą trzeba było wziąć na klatę, było uprowadzenia nam Patrycji Przywolskiej, naszej ukochanej sekretarki. 
Bycie Prezesem Stowarzyszenia, które nie ma gdzie faktury podpisać, już nie mówię o spotkaniu i przyjmowaniu stron, jest niezwykłym wyzwaniem, głównie przykrym, upokarzającym i niesamowicie kłopotliwym. Grażyna dała radę! 

     
Prezes Grażynkę Lysy pożegnaliśmy bukietem kwiatów,    a Lidzi Gilewicz przekazalismy władzę.

Prezesować przez przyszły czas będzie nam nasza koleżanka, dotychczasowa liderka „plastyków’ Lidzia Gilewicz. Osobiście składam Jej wielkie podziękowanie za wyrażenie zgody na pełnienie tej funkcji, która prócz chwilowych splendorów okupionych wielką pracą, nerwówką, niedospaniem i staraniem, jest, co tu dużo mówić, parszywa. Ale czekamy na chętnych do współpracy, bo sama niewiele nawojuje, a bez bojów niczego w tym systemie nie da się zrealizować. 
TRZY miesiące mają obecni i przyszli członkowie Rabczańskiego UTW na zastanowienie się i zgłoszenie w październiku do pomocy. Nie zawiedźcie nas!

Małgorzata Kaznowska

14 czerwca po Walnym Zebraniu popołudnie spędziliśmy wspólnie pod Krzywoniem na grillowaniu i tańcach – bo takie dzięki organizatorom tego spotkania też były- przy muzyce „na żywo” w wykonaniu „człowieka orkiestry” pana Wojtka Stojowskiego. Jasne, że było wszystko pyszne. Kto nie był - niech żałuje. Do zobaczenia w październiku. 

:::zdjęcia


Drogie Koleżanki i Koledzy RUTW

Zakończyliśmy kolejny 13. rok działalności naszego Stowarzyszenia, rozpoczynając w pełni zasłużone wakacje akademickie.

Zarząd RUTW, jak również zaangażowani i aktywni słuchacze, swoim działaniem przyczynili się do dalszego - moim zdaniem- ważnego i znaczącego dla nas i społeczności rabczańskiej, rozwoju Stowarzyszenia, podejmując nowe inicjatywy i realizując nowe pomysły.

Okres ten, a w szczególności ostatni rok akademicki 2018/2019, był czasem szczególnym, obfitującym w wydarzenia zarówno pozytywne, jak i w zdarzenia wpływające na znaczne ograniczenie naszej działalności.

Pożar i zniszczenie naszej stałej siedziby w willi „Pod Aniołem” teoretycznie wykluczało dalszą naszą egzystencję; nie poddaliśmy się jednak i z wielką determinacją podjęliśmy „reanimację” RUTW, doprowadzając do dalszej, bardzo trudnej, ale efektywnej kontynuacji funkcjonowania naszego Stowarzyszenia. W ubiegłym roku nastąpiła również zmiana władz samorządowych, co również wywołało znaczne perturbacje w działaniu RUTW. Jestem przekonana, że, po wzajemnym poznaniu i zrozumieniu swoich racji, współpraca nowych władz samorządowych z Uniwersytetem będzie równie dobra i owocna jak współpraca z poprzednim samorządem.

Truizmem jest bowiem stwierdzenie, że RUTW jest istotnym ogniwem życia społecznego i kulturalnego Rabki- Zdroju i bez jego istnienia dziedziny te będą znacznie uboższe.

Jak już Państwo wiedzą, ze względów osobistych zmuszona byłam do złożenia rezygnacji z funkcji prezesa RUTW, co uczyniłam po długim namyśle i z wielkim żalem, ale niestety życie ma swoje prawa i czasami wymaga odpowiednich wyborów.

Czas, kiedy kierowałam Zarządem RUTW, był wypełniony intensywną pracą, w której wspomagali mnie zarówno członkowie zarządu jak i najaktywniejsi słuchacze. Bez tej współpracy uzyskane efekty i osiągnięcia nie byłyby możliwe, za co serdecznie wszystkim dziękuję.

Mieliśmy czasami różne zdania i propozycje, ale rzetelna, pełna zrozumienia dyskusja zawsze doprowadzała do uzyskania konsensusu i podejmowania optymalnych decyzji.

Trudno mi obecnie wymienić wszystkie wspierające mnie koleżanki i wszystkich kolegów, ale szczególne podziękowania kieruję do Starosty roku Michała i do Przewodniczącej Komisji Rewizyjnej Izy.

Dziękuję również Beacie za dzielenie się swoim ogromnym doświadczeniem, które było bardzo cenne i pomocne w podejmowaniu trudnych decyzji.

Wyrażam głębokie przekonanie, że wybrana przez nas nowa Przewodnicząca Zarządu RUTW będzie kontynuatorką najlepszych tradycji Uniwersytetu i wraz z tym Zarządem zapewni dalszy jego rozwój, czego zarówno Jej jak i nam życzę z całego serca.

Bardzo dziękuję wszystkim Koleżankom i Kolegom za okazane zaufanie oraz za wspólne działania i osiągnięcia.

Dziękuję wszystkim Przyjaciołom wspierającym RUTW oraz przedstawicielom władz rozumiejącym wagę i znaczenie aktywności seniorów dla całego społeczeństwa.

Grażyna Lysy


:::Kilka zdjęć z Dawnej Rabki Czar 


Warsztaty w Mszanie Dolnej 6-8 czerwca 2019   :::zdjęcia

Do tradycji już należy pod koniec każdego roku akademickiego wyjazd naszego chóru na warsztaty muzyczne . Czasem do chóru dołączają się inne sekcje. W tym roku była to grupa brydżystów.
Warsztaty odbywały się w znanym już nam ośrodku w Mszanie Dolnej, u stóp Lubogoszczy. Panujące tam spokój i cisza umożliwiają skupienie się na pracy. Chórzystki pod kierunkiem Pani Zofii Zborek z zapałem pracowały nad programem jubileuszowego koncertu, który odbędzie się w listopadzie . ( Ani się obejrzeliśmy a chór „Cantabile” liczy już 10 lat ). Brydżyści , również z zapałem, doskonalili swoje umiejętności w rozgrywkach – mamy nadzieję, że wykorzystają je podczas kolejnej Senioriady.
W czasie wolnym uczestnicy spacerowali podziwiając piękne widoki, czytali, toczyli pogawędki i, oczywiście, śpiewali przy akompaniamencie gitary. Było także ognisko.
Personel ośrodka dbał o nas bardzo. Pogoda dopisywała. Miłe towarzystwo. Czekamy więc już na następny wyjazd.


Croatia– wyjście awaryjne

Zapłaciłam wycieczkę. Jadę. Jestem zmęczona polityką ,w którą dałam się wciągnąć. Przerażona pedofilią, którą ujawnili bracia Siekielscy i pogodą, bo ciągle zimno i leje. Nie biorę aparatu, bo szwankuje i już mu nie wierzę, po drugie to pakunek do dźwigania. Po grzecznie przespanej nocy jesteśmy w Medjugorie, a tu okazuje się, że to znowu ja mam zrobić reportaż z wycieczki, choć nie jest ona strikte dla studentów Rabczańskiego UTW. 

I bądź tu mądry człowieku. Ja za własną kasę jadę do pracy – i gdzie tu sprawiedliwość?

To pielgrzymkowe miejsce zwiedzamy pod parasolami. Droga na szczyt (choć Matka Boża podobno ukazała się w połowie tejże wyrypy – podobno, bo do dzisiaj miejsce to jest li tylko pielgrzymkowe, nieuznane przez Kościół jako cudowne) jest, mało powiedziane, trudna. Wyrypa , choć tragicznie spadzista, nie kojarzy mi się ze ścieżką skupienia i dziękczynnej modlitwy, a raczej z trasą za jeszcze nienagrzeszone uczynki. Ostre, porowate, karkołomnie dziurawo – krzywe skały w deszczu są dla mnie przerażająco niebezpieczne. Jestem tu po raz pierwszy, wycieczka dopiero się zaczyna. Nie chcę z nogą w gipsie przeleżeć na hotelowym balkonie. Dziękuję bardzo. Ja nie. Ale śmiałków i chętnych nie brakuje. 
Miasteczko jest miniaturowo – malusie, a uliczka w stronę drogi pielgrzymkowej jest oblepiona straganami, na których wszystko, ale to dokładnie wszystko (nawet otwieracze do piwa) jest z wizerunkiem Matki Boskiej, ale nie tylko to można tu nabyć. 
Rozumiem, że tubylcy muszą zarobić, ale może bez przesady. Chyba nikt na świecie w takich miejscach nie ma skrupułów w oblepianiu czego się da wizerunkiem MB. Dla mnie osobiście to paskudne i tyle. Poza sztampowymi dewocjonaliami jest też pełen wybór tutejszych alkoholi, czyli rakii. Od aromatycznych nalewek z wszystkiego, co natura dała, w maluśkich „seteczkach” uroczo podpisanych do półtoralitrowych flach po wodzie mineralnej za jedyne 5 €. Miody wszelkiego kalibru, aromatyzowane ziołami octy i oliwy, dżemy mandarynkowo – figowe, najzdrowsze na świecie soki i likiery owocowe. Ruszamy w dalszą drogę. I pierwsze „bum” – ale jak to wycieczka bez atrakcji?, w dodatku seniorów. Coś się musiało wydarzyć. Kto był, to wie, dlaczego wysiadamy przejeżdżając przez most. Mnie się podobało i uważam, że nie dość, że każdemu mogło się to przydarzyć, to w dodatku bez kawy mamy adrenalinę w normie. A że do docelowego miejsca naszego pobytu nie ma innej drogi , tylko półki skalne, będzie ostra jazda. Towarzystwo jest doborowe, jedzie nam się spokojnie, ale i wesoło. Mietek za plecami tak dowcipkuje, że mną telepie ze śmiechu. Faceci to nawet inaczej widzą jak my, hmm.., niepojęte. Częstujemy się wzajemnie nie tylko słodyczami, ale w ramach zapobiegania dezynterii od czasu do czasu lecą napitki „ku zdrowotności”. Jest tak, jak powinno być. Staram się po drodze coś cykać, ale na co drugim zdjęciu wychodzi wyjście awaryjne i zaraz mnie szlag trafi. Gdzie mnie ta Ela posadziła? Mało to okien w autobusie bez.., młotka ?
Acha – Chorwacja w swej cudownej rozciągłości wzdłuż Adriatyku ma dziewięciokilometrową przerwę stworzoną jęzorem terytorialnym Bośni i Hercegowiny. Zatem podczas podróży mijamy granicę chorwacko – bośniacką, a za dziewięć kilometrów – odwrotnie. Często są tu długie postoje. Bośnia nie jest w UE i może to zwykła zemsta?
Zaczyna się…,że jedziemy po stronie skały to ćwierć biedy, choć mijanie z cysterną mrozi mi nogi. Ktoś pisnął – kierowca pociesza przez mikrofon, że on też ma lęk wysokości i jak są takie niemożebne agrafki, to zamyka oczy. No i fajnie. Mimo przelewającej się adrenaliny, docieramy do hotelu w niezmniejszonym składzie. Uff ! !
Wieczorem na balkonie, przy lampce wina, podziwiamy z Grażynką naszą najcudniejszą na świecie, zjawiskowo i romantycznie podświetloną trpanjską przystań. Jest raj. 
Choć to maciupka miejscowość, trasa widokowa jest urokliwa. Tu ciężko się nie zachwycać widokami. Połączenie białych skał z błękitno- szmaragdową wodą jest wystarczająco urzekające dla mnie. Dlatego proszę wybaczyć, ale zagalopowanie się w zachwycie byłoby dziwactwem, a tego nie chcę. Nie byłabym sobą, gdybym ominęła napotkany po drodze staruchny cmentarz, na którym pierwszy nagrobek ma datę 1903. Jest też i nowa cześć z nowymi nagrobkami, a ponieważ to wzgórek – widok w stronę zatoki zatyka dech w piersi. 
Karmią nas smakowicie i poją doskonale. Nie ma mowy o głodzie. Wachlarz posiłków (prócz śniadań – choć można było codziennie co innego wybrać i byłoby też urozmaicenie) obiadowych i kolacyjnych bez zastrzeżeń. Jak komuś mało, to można się „dopoić „ w gratisowym barze, gdzie pipy kolorowych win, piwa, toników, soków z lodowatą wodą włącznie do naszej dyspozycji, a butle z różnistymi rakijami i Brandy robią furorę.
Wyprawa do Dubrownika z panią pilot. Znowu zaliczamy półki skalne tym razem od strony przepaści. WOW! Po drodze słuchamy lekko i przystępnie podanej historii tego regionu, a szczególnie historii czasów chwały, bogactwa, piękna architektury, potężnych murów i czaru tego miasta, które zawdzięcza okresowi niezależności tj.1358 – 1808r, gdy funkcjonowało jako arystokratyczna republika kupiecka pod rządami miejscowego patrycjusza. 
„ Bardzo korzystna lokalizacja na granicy świata Zachodu i Wschodu oraz wyjątkowa przedsiębiorczość mieszkańców pozwalały Republice Raguzy (Dubrownickiej) osiągać bardzo wysokie dochody z handlu, a nawet rywalizować z dużo większą i silniejszą Wenecją. Dzięki wyśmienitej dyplomacji oraz wysokiej świadomości politycznej i trafnym decyzjom rządzącej elity, maleńkiej republice udało się przetrwać i zachować swoją niezależność w bezpośrednim sąsiedztwie regionalnych mocarstw – od późnego średniowiecza, aż do epoki napoleońskiej. Dubrownik miał dużo większe znaczenie w regionie i międzynarodowy wpływ niż teoretycznie pozwalałyby jego mały potencjał ludnościowy i niewielkie terytorium. To wszystko składa się na pasjonującą opowieść o niedużym, handlowym mieście na dalmatyńskim wybrzeżu, które potrafiło niezwykle umiejętnie pokierować swoim losem – by odnieść wielki i niespodziewany sukces.”
Z półek skalnych miasto ma swój czar i widać dawną potęgę, ale z bliska, gdzie do ogromnych baszt (nasz Barbakan sprawiałby wrażenie przy nich takiej bidy dla krasnoludków) i murów o szerokości 6,5 m można się przytulić, mam ciarki na plecach. Że też to jeszcze stoi? Sama siebie pytam. Przecież tu od wieków działania wojenne. Począwszy od kolonizacji greckiej, przez najazd Słowian na Bałkany (po tym czasie Epidaurowie założyli niewielką osadę na skałach zwaną Ragusium, która dała początek włosko- dalmatyńskiej nazwie dzisiejszego Dubrownika). Do końca XII wieku basen Morza Śródziemnego jest szarpany przez wpływy bizantyjsko – arabskie (m.in. Turków Osmańskich) i pod coraz mocniejszym wpływem Republiki Weneckiej, dla której nie ma ceny, by zawładnąć Ragusą. Po I wojnie wpadli w ręce Węgrów, którzy za 100 tysięcy dukatów sprzedali ich Wenecjanom. Potem było Cesarstwo Austrii, Napoleon i znowu Turcy. Po II wojnie zostali Jugosławią, aż do 1991r, kiedy to proklamowano suwerenność, co doprowadziło do najkrwawszego konfliktu na świecie po II wojnie . To dalej beczka prochu, a jak długo nie zaiskrzy, to się okaże. 
Przewodniczka po Dubrowniku nie dość, że ma esencjonalną wiedzę o tym mieście i jego bałamutno – szalonej historii, to podaje ją na tacy z świetnym dowcipem, lekką ironią i kpiną (bo tacy są dubrowniczanie) co w sumie przy ogromnym słońcu daje nam wędrówkę z „pieprzem i wanilią”. Jest bosko!
Moje notatki nie nadążają, ale – kto był, to swoje wie – ja tylko staram się nieudolnie z lekka przypomnieć to i owo, tylko po to, żebyśmy nie myśleli, że tylko Polacy mają swoją historię. Chorwaci też i to nie mniej kwiecistą, a jednocześnie zbrukaną krwią.
Wracając do jazdy. Mijamy polia (zapadliska jaskiń), cudowny kanion rzeki Cetyny, która szmaragdową kreseczką mignęła nam na moście. Rozlewisko Neretwy, zwanej boską rzeką, tworzy niesłychanie żyzny obszar zwany Kalifornią Chorwacji słynny głównie z uprawy mandarynek, choć jest jedną z najzimniejszych rzek na świecie. Znowu pniemy się w górę półkami skalnymi, ale adrenalina ta sama, jak za pierwszym razem. Do tego chyba nie da się przyzwyczaić. 
Czwartek spędzamy na plaży. Jest cudowne ciepełko południa i bryza Adriatyku. Dodając do tego, że na plaży jesteśmy prawie tylko my - znowu jest bosko. 
Spakowani ruszamy do domu. Po drodze wodospady na rzece Krka. I tu dopiero namacalnie widać, jak zaplanował Wszechmocny Raj. Dzięki obfitym majowym deszczom wody jest do woli i bucha z taką siłą, że słychać ją jeszcze na parkingu. To także wywierzysko - to źródło krasowe wypływające na powierzchnię pokonawszy często iks kilometrów pod skałami. I choć najpiękniejsze jest rzeki Buna – niedaleko Mostaru, w miejscu niedaleko pustelni Derwiszów, gdzie wypływa spod dwustumetrowej wapiennej skały, pojawiając się na powierzchni po prawie 20 kilometrach płynięcia pod ziemią. Niebywałe. Tam trzeba też jechać, póki nikt nie zaiskrzył.
Nasza Krka wypływa z gór Dynarskich w pobliżu Szybenika i po 79 km wpada do Adriatyku, urzekając po drodze swoimi wodospadami i jeziorami. Narodowy Park założono dopiero w 1985r i ma – bagatela- 109km 2. Obszar wzdłuż rzeki Krki obfity jest w pomniki kulturalne i historyczne, ślady twórczości człowieka od prehistorii aż po dzisiejsze czasy. Znajdują się tam pozostałości wodociągu rzymskiej Scardony, pozostałości rzymskiego obozu wojskowego Burnum oraz pozostałości średniowiecznych twierdz chorwackich z XIV wieku.
Jednak najpiękniejsze są „żabowiska”, gdzie zaloty trwają chyba nieustannie, i kumkanie zagłusza kacze kwakanie. 
Mogłabym jeszcze ze dwie strony napisać zachwytów i o magiczności tego miejsca, ale przemilczę, bo może lepiej w zadumie oddać się wspomnieniom, a ciekawskim wrażeń polecam odwiedzenie tego miejsca.
Dziękuję w imieniu grupy organizatorom , a nade wszystko kierowcom, którzy karkołomność trasy pokonali koncertowo. 
Było rajsko – co tu dużo gadać. 

Małgorzata Kaznowska 

:::fotorelacja


W tym roku nasz uniwersytecki chór "Cantabile" włącza się w realizację jednego z punktów programu imprezy historycznej "Dawnej Rabki Czar".
Zapraszamy 8 czerwca o godz. 17 w okolice kawiarenki "Mon Ami" do wspólnego śpiewania piosenek retro. 

11 maja 2019 - VII Marsz Nordic Walking Studentów UTW 2019
11 maja nasi studenci po raz szósty /wraz z ponad 200 uniwersytetami/ wzięli udział w Ogólnopolskim Marszu Nordic Walking organizowanym przez Stowarzyszenie „Akademia Złotego Wieku -Uniwersytet Trzeciego Wieku w Wejherowie. Zgodnie z regulaminem należało pokonać 5-kilometrową trasę. Ponad 20 słuchaczy UTW pokonali trasę wiodącą z Parku Zdrojowego na Krzywoń. Celem akcji jest zachęcenie seniorów do aktywności fizycznej zgodnie z maksymą „anima sana in corpore sano - w zdrowym ciele zdrowy duch”, a także promocji czynnego spędzania wolnego czasu, integracji środowiska studenckiego, czerpania radości ze wspólnego wysiłku. Dziękujemy kol. Krystynie Weker za zorganizowanie tej akcji.

Zarząd

:::zobacz fotorelację


Majówka z Uniwersyteckim chórem „Cantabile”
Już po raz kolejny lekcja śpiewania z uniwersyteckim chórem „CANTABILE” uświetniła kilkudniowy program MOK-u związany z rabczańską Majówką 2019. Mimo deszczu i niezbyt ładnej pogody w Amfiteatrze dość licznie zgromadzili się mieszkańcy i goście odwiedzający Rabkę-Zdrój.

Chór „Cantabile” pod dyrekcją Zofii Zborek dał koncert pieśni patriotycznych związanych tematycznie ze świętem 3 Maja pt. „WITAJ, MAJOWA JUTRZENKO”, a zgromadzeni w Amfiteatrze wspólnie śpiewali pieśni patriotyczne , posiłkując się tekstami ze śpiewników rozdanych przez Rabczański UTW. Wybrzmiała „ Wojenka”, „Jak długo na Wawelu”, „Jakem maszerował…”.„Ułani…”, „Witaj, majowa…” i na zakończenie „Rota”.

Chórzystkom za koncert podziękował Burmistrz Rabki-Zdroju Leszek Świder , a gwiazdą tegorocznej Majówki był Piotr Cyrwus, znany i lubiany aktor - który z ekipą kucharzy przygotował na mega patelni orientalny gulasz.
My, słuchacze, również bardzo dziękujemy chórzystkom za piękny koncert.

Zarząd Rabczańskiego UTW
Zdjęcia: Piotr Kuczaj  :::więcej


Majówka z Uniwersyteckim chórem „Cantabile”
Już po raz kolejny lekcja śpiewania z uniwersyteckim chórem „CANTABILE” uświetniła kilkudniowy program MOK-u związany z rabczańską Majówką 2019. Mimo deszczu i niezbyt ładnej pogody w Amfiteatrze dość licznie zgromadzili się mieszkańcy i goście odwiedzający Rabkę-Zdrój.

Chór „Cantabile” pod dyrekcją Zofii Zborek dał koncert pieśni patriotycznych związanych tematycznie ze świętem 3 Maja pt. „WITAJ, MAJOWA JUTRZENKO”, a zgromadzeni w Amfiteatrze wspólnie śpiewali pieśni patriotyczne , posiłkując się tekstami ze śpiewników rozdanych przez Rabczański UTW. Wybrzmiała „ Wojenka”, „Jak długo na Wawelu”, „Jakem maszerował…”.„Ułani…”, „Witaj, majowa…” i na zakończenie „Rota”.

Chórzystkom za koncert podziękował Burmistrz Rabki-Zdroju Leszek Świder , a gwiazdą tegorocznej Majówki był Piotr Cyrwus, znany i lubiany aktor - który z ekipą kucharzy przygotował na mega patelni orientalny gulasz.
My, słuchacze, również bardzo dziękujemy chórzystkom za piękny koncert.

Zarząd Rabczańskiego UTW
Zdjęcia: Piotr Kuczaj  :::więcej


Szanowni Państwo,
odpowiadając na liczne pytania dotyczące dostępności 1. i 2. numeru "Zeszytów Rabczańskich", których nakład jest wyczerpany, Stowarzyszenie Kulturowy Gościniec umieściło pliki pdf z ich wydaniami na swojej stronie internetowej.
Dla zainteresowanych osób i instytucji numer 1. z 2013 r. dostępny jest tutaj:
http://www.kulturowygosciniec.pl/arch_13_zeszyty.html
natomiast numer 2. z roku 2014 tutaj:
http://www.kulturowygosciniec.pl/arch_14_zeszyty.html
Kolejne numery można nabyć w wersji papierowej m.in. w rabczańskich księgarniach i kinie "Śnieżka".

Pozdrawiam serdecznie
Jan Ceklarz
prezes Stowarzyszenia Kulturowy Gościniec


Zaprosił nas „ Złoty Uniwersytet”



08 kwietnia br. w sanatorium „Cegielski” zaproszone - spotkałyśmy się z grupą „Złotego Uniwersytetu” z Prudnika . Podczas powitania i przedstawienia się obu Pań Prezes (u nich też większość kobiet – ale panów nieporównywalnie więcej niż u nas) miło było słyszeć pochwały na temat organizowanej przez nas zimowej Senioriady i ogólnie prężnej naszej działalności. Widać podglądali nas już nie raz - i i i miło. Przy kawie, herbacie i pysznej ciepłej szarlotce obie strony starały się integrować.

Sekcja teatralna Rabczańskiego UTW w ramach niespodzianki przedstawiła scenkę „ Pożądanie w cieniu pokrywki”. Bardzo się podobało, były wielkie brawa i zachwyty, a następnie chór - po raz pierwszy chyba nie w strojach galowych – zaprezentował swój repertuar ludowych pieśni i piosenek. Prudnickie towarzystwo widać odważnie rozśpiewane, bo nie dość że sala wtórowała co bardziej znane melodie, to jeden z panów dołączył do naszych chórzystek i świetnie sobie radził. I choć na najpiękniejszej piosence odśpiewanej już iks razy „Grajże, grajku, graj” dziewczyny wykopyrtnęły się - to świetny nastrój nie pozwolił dać się tremie – i wreszcie ten, jakże skoczny i śpiewny dla ucha, a jednocześnie niewiarygodnie trudny utwór (dla laika to właściwie każda śpiewa co innego - począwszy od słów, przez rytm, a skończywszy na linii melodycznej) odpalił i bez mała z owacjami zakończyły nasze chórzystki występ. Zostałyśmy obdarowane suwenirami prudnickimi – jak to jest w zwyczaju, wspólnie odśpiewaliśmy ichniejszy hymn, pod dyrekcją już wspomnianego „wodzireja”. Zaproszenia zostały przyjęte po obu stronach.

PS. Po wojnie tereny zachodnie zostały zaludnione przez zmuszoną do ucieczki ludność ziem wschodnich. Między innymi i Prudnik został zamieszkany przez tych cudownie radosnych i otwartych całym sercem na drugiego człowieka lwowiaków i serdecznych, prostolinijnych ludzi z okolicznych wiosek. Myślę, że ta grupa miała to „coś” w sobie, to „coś” za czym idziemy jak w dym, czego szukamy na co dzień i za czym często tęsknimy. Jesteście wspaniali.

No cóż – życzcie nam wygrania fajnego ASOSu- i do zobaczenia na Szlaku Sudeckim w Prudniku

Małgorzata Kaznowska

        





Cantabile u Rdzawiańskich Gospodyń
Tym razem nasze chórzystki koncertowały w Szkole Podstawowej w Rdzawce. Okazja była nie byle jaka, bo to pierwszy organizowany tam Dzień Kobiet przez młode i datą, i duchem – Koło Gospodyń. W szkolnej sali teatralnej pani Barbara Rapacz przedstawiała i prezentowała młodych i senioralnych artystów, którzy mieli uświetnić swoimi występami tę uroczystość. Występ dziecięcego zespołu Powicher rozpoczął część artystyczną. Młodzi, a właściwie jeszcze dzieci,prezentowali się pięknie. Koronkowe bluzki dziewczyn, prześliczne białe spódnice w kolorowe kwiaty, ociekające cekinami gorsety w tańcu zrobiły swoje, a śpiewające całym nie tylko sercem, ale zdawało się, że i piętami maluchy rozczuliły mnie. Chłopaków mało, ale miejmy nadzieję, że i oni się odważą. Młodzieżowa kapela dziarsko przygrywała do śpiewu i tańca. Widać, że to kochają. Wielkie brawa. 
Sekcja teatralna Rabczańskiego UTW zaprezentowała krótki skecz o tematyce nader aktualnej (wciskanie towaru przez aktywizatorów – w tej wersji cennych garnków, które miały wysysać zły tłuszcz z organizmu, zamieniając go w dobry). Nasze artystki (Sonia Maryńczuk, Anna Wzorek i Elżbieta Szarawara) zeszły ze sceny z wielkimi brawami. Podobało się. Nawet bardzo. 
Występ naszego chóru Cantabile zaprezentowała liderka Beata Śliwińska. Lekkie, ludowe piosenki w ich wykonaniu pod batutą naszej dyrygentki Zosi Zborek podobały się również. Myślę, że największe przeżycie (choć stres przed występem ma każdy, żeby chór liczył nawet setki osób) tym razem miała Zosia. Zosia była w swojej Rdzawce, czyli u siebie. I choć nie po raz pierwszy wystawiła pod ocenę swoją pracę w rodzinnej wsi, widać było na twarzy przejęcie. Ale po koncercie była pełna szczęścia i odbierała gratulacje. 
Koło istnieje już całe wieki – powiedziała podczas przygotowanego przez organizatorki poczęstunku pani Basia – ale nie na papierze – dodała -zachwycając się założycielkami. Młode kobiety zawzięły się i dały radę kaeresom i całej tonie dokumentów koniecznych do rejestracji Stowarzyszenia. Upór pań Haliny Swałtek i Elżbiety Jurzec okazał się twórczy i Koło jako Stowarzyszenie pozarządowe ma już swój Status i od grudnia 2018 r. jest pełnoprawną organizacją, która może ubiegać się o dotacje,bo - pomijając całą gamę korzyści radosnych dla ciała i ducha - finanse to filar tej działalności. Gratulujemy odwagi i samozaparcia, bo wiadomo, że droga finalizacji takiego przedsięwzięcia nigdy nie jest usłana różami. A jednak dało się i to jest takie małe zwycięstwo na miarę sołectwa, a wielkie na miarę odważnych kobiet.
Pani Basia pełniąca na co dzień obowiązki Dyrektorki Przedszkoli Specjalnych, brylowała z mikrofonem, witając i przedstawiając zaproszonych i przybyłych gości. W czołówce oczywiście znalazł się nowo wybrany Burmistrz p. Leszek Świder, który nota bene był też u siebie, a wśród licznej grupy mężczyzn, którzy zaszczycili uroczystość swoją obecnością byli: pełniący posługę księża: Michał, Krzysztof i Czesław, sołtys Rdzawki Józef Filas, radny Jacek Latawiec, a „wisienką na torcie” byli strażacy, bo – w galowych mundurach panowie - to jednak „ciacha” bez względu na wiek. Składając życzenia wszystkim paniom, pan burmistrz postawił kobiety i kobiecość na piedestale. Czułam się, jak na wybiegu Haute Couture u Coco Chanel. Dziękujemy za te piękne, szczere i wzruszające słowa. A potem było już tylko lepiej. Ksiądz proboszcz nie szczędził pochlebstw, a szef strażaków pan Dariusz Paprocki i sołtys nie mogli być gorsi, tak że komplementy w stronę pań posypały się szczodrze i obficie. Miło i w niezmiernie serdecznej, a wręcz rodzinnej atmosferze, częstując się smakołykami przygotowanymi osobiście przez gospodynie Koła przy wtórze kapeli i wspólnym śpiewie spędziliśmy wspaniały wieczór, za który dziękujemy z całego serca. Punktem kulminacyjnym spotkania był jednak Sołtys – który podczas „koncertu życzeń” z wielkim, pełnym kwiatów koszem wkroczył na salę i wręczał szarmancko każdej z pań tulipana. Podobno jest wolnego stanu – to ja nie wiem, jak on się w tej Rdzawce jeszcze uchował ? Gdzie te kobiety ? ? ?
Podziękowania należą się również dyrektorowi szkoły panu Jarosławowi Janikowi - który był nieobecny, ale użyczył nam gościnnych progów swojej harendy. 
Zaproszenie do wspólnego muzykowania na Mundurowy Dzień Dziecka w czerwcu zostało przyjęte przez seniorów Rabczańskiego UTW. Nie zawiedziemy. 
Miałam zaszczyt uczestniczyć w tym spotkaniu, Dziękuję za serdeczność i normalność, która na co dzień prawie przestała istnieć, a w Waszym towarzystwie została bezceremonialnie przywrócona. 
Acha! Zosiu dziękuję za skierowane do mnie słowa przy pożegnaniu. Wiesz, że to czasami trzeba usłyszeć. Dziękuję raz jeszcze.
Polecam zdjęcia na stronie Rabki ( Piotra Kuczaja)
http://www.gmina.rabka.pl/main/aktualnosci/Dzien-Kobiet-w-Rdzawce/idn:3276
i Johna Cieplińskiego 
http://www.photojanografia.rabka.pl/index.php/miasto-i-okolice/798-2019-03-02-dzien-kobiet-w-rdzawce

Małgorzata Kaznowska

           

                  


Podziękowanie

Zarząd Rabczańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku dziękuje bardzo wszystkim koleżankom i kolegom, którzy włączyli się w przygotowanie VI Senioriady Zimowej na Podhalu, Rabka-Zdrój 25-26 lutego 2019r.
Szczególne podziękowania i gratulacje kierujemy do złotych medalistów w biegach narciarskich: Wandy Putiatyckiej , Marysi Zachary, Staszka Szarawary i Remka Zachary, a także brązowego medalisty w rzutach do celu – Zdzisława Florka i pozostałych naszych zawodników za zdobyte punkty, dzięki którym osiągnęliśmy sukces, tj. 4. miejsce w ogólnej punktacji Senioriady.
Słowa podziękowania składamy również naszym wolontariuszom za sprawne przeprowadzenie poszczególnych konkurencji.

Beacie Śliwińskiej
i Markowi Szarawarskiemu za poprowadzenie ceremonii otwarcia i zamknięcia Senioriady. Wyjątkowo gorące słowa podziękowania składamy Patrycji Przywolskiej czuwającej nad całością. Dziękujemy również wszystkim patronom, sponsorom, wolontariuszom a kibicom za stworzenie sportowej atmosfery.

Zarząd RUTW

:::Podsumowanie VI Ogólnopolskiej Zimowej Senioriady na Podhalu

::: Senioriada 2019 - spotkanie    fotorelacja Jana Cieplińskiego

::: Senioriada 2019 - otwarcie, zawody i zakończenie  fotorelacja Jana Cieplińskiego


Piernikalia …, czyliż


:::zdjęcia 

Dzięki uprzejmości, a co ważniejsze gościnności p. Anny Dachowskiej) Dyrektor Zespołu Szkół przy ŚCRU im „Szebesty”, udało się zorganizować wspólne spotkanie noworoczne studentów naszego UTW. To, że jesteśmy bezdomni, wszyscy wiedzą, ale mało kto wie, ile trzeba pomysłów, przebojowości, a nawet odwagi - żeby wyżebrać przytulenie takiej grupy. Jak zwykle najlepsze są „stare” znajomości i tu ukłon w stronę znowu Pani Dyrektor i naszych studentów byłych pracowników tegoż imperium. Dziękujemy, że Was tak miło wspominają – jednak warto być przyzwoitym! (choć uczciwość to dziś ostatnia rzecz, która nas dręczy i coraz częściej szkoda, że jeszcze o niej pamiętamy). 
Przygotowane przez Krysię Wojdyłę „Jasełka” jak co roku towarzyszyły spotkaniu, a nieoczekiwaną atrakcją był „dziad”, który wszystkich rozbawił i zachwycił. Przebranie diabła fantastyczne, a na kostusze można byłoby się uczyć anatomii. Wielkie brawa za zrealizowane pomysły. Przestrzenna, ciepła sala ze ścianą okien, nakryty białymi obrusami i niezwykle kolorowym poczęstunkiem szpaler stołów, autentyczna scena w reflektorami i nagłośnieniem plus zaplecze kuchenne – wydawałoby się normą, a jednak, po ciemnym i lodowatym pomieszczeniu MOK, (które jednak kochaliśmy z wzajemnością) ,miejsce okazało się wręcz pałacowe! I tu bez lizusostwa ukłon raz jeszcze w stronę Pani Dyrektor Ani Dachowskiej .
Podziękowanie za wspólne przygotowanie i noworoczne życzenia naszej Pani Prezes nadały spotkaniu uroczystszą rangę. 
Ze swej strony dołożę ciut – bo może i tak wypada, jak już jestem przy „piórze”. Nie będę mówiła o zdrowiu, szczęściu, pomyślności i całej gamie słów, które od Wigilii aż po Nowy Rok słyszeliśmy od znajomych na ulicy i sąsiadów. 
Chińczycy mówią:” uważaj o co prosisz, bo możesz dostać”, ale że do odważnych świat należy, dlatego Kochani, miejcie nadal marzenia, bo one są zawsze tam, gdzie jest wolność. Dobre są szalone, jak się ma dwadzieścia lat; po czterdziestce czasem uda się coś zrealizować; koło sześćdziesiątki trzeba zająć się tymi może jeszcze szalonymi, ale mniej wyczerpującymi fizycznie i finansowo, a potem przejść na stronę tych symbolicznych – i tak do końca. 
Nie psujmy sobie magii życia drobiazgami, bądźmy dobrzy dla siebie i bliźnich, szanujmy się wzajemnie, a jak się już całkiem nie da porozumieć, to schodźmy sobie z drogi. Tak zdrowiej, no i nie udawajmy. Niech wspólne chwile płyną z serca - często westchnienie jest najwymowniejszym dowodem na to, że właśnie myślimy sercem. Trzymajmy się żelaznej zasady: jeśli coś chcesz, to najpierw to daj. Nie pozwólmy, by nasze życie zbanalniało czy spowszechniało, bo jest nasze i jedno jedyne „drugi raz nie zaproszą nas wcale”, a próba generalna nie była przewidziana. 
Nie wstydźmy się tęsknić za tymi, których głosu już zabrakło.Nieobecność jest dolegliwa, ale kiedyś odejść trzeba: „daj nam wiarę, że to ma sens, że odeszliby tym razem żyć wiecznie”- niech słowa tej kolędy przywrócą nadzieję w nas „wbrew tak zwanej ironii losu”. Żyjmy tak, żeby nasze życie nie zniknęło bezpowrotnie, tylko uleciało kiedyś w pamięć naszych bliskich. Bo się da. Wierzcie mi. 
Przyjmijmy z pokorą, że jesteśmy pyłem Wszechświata i gromadką bez której ludzkość może się doskonale obejść, a orbita którą Ziemia pokonuje rok rocznie wcale nie jest idealnie określonym torem. Dlatego zdajmy sobie od czasu do czasu sprawę, że codziennie budzimy się gdzie indziej i… niech trwa.
Schodząc na ziemię, przytoczę słowa Krzysia Daukszewicza na pohybel teraźniejszości :

„ktoś wyjątkowo czyściec mi
urządził właśnie tu,
gdzie bliżej niebo każdego dnia
niż obiecany cud,
i tylu głupców wokół, że
człowiek głupieje sam
i słabych mają tu za nic
a jest szanowany cham.
Lecz to nie powód gorzkich łez
i niechaj życie trwa
chyba że w niebie też piwo jest,
a jeszcze lepiej dwa „. 
Do Siego Roku

tekst i zdjęcia
Małgorzata Kaznowska

 


Silen night,
heiligen Nacht ….

Mimo śnieżyc, mrozów i, delikatnie rzecz biorąc, szalonej pogody – choć to zima i tak ma być – nasze chórzystki nieprzestraszone niczym chodzą z kolędą. Już odwiedziły chorych i samotnych w rabczańskim ZOL-u i Domu Opieki Społecznej. Znalazł się czas i dla rabczan chętnych pomuzykować z nimi w świetlicy Spółdzielni Mieszkaniowej, bo koncert był otwarty i jak wszędzie zakończył się wspólnym kolędowaniem.

       

W ostatnią niedzielę „Cantabile” pod czujnym okiem dyrygenta pani Zosi Zborek ubogacił swoim śpiewem mszę św. w kaplicy św. Tereski, po której dał popis kolędowy.

           

Siedziałam pod ścianą i tak sobie myślałam „Nie dość, że kaplica niewielka, to na wstępie połowa ludzi wyszła. Czy nie chcą, czy nie mają czasu, albo mają już dość kolęd, czy raczej cudowny zwyczaj słuchania i wspólnego kolędowania zanika bezpowrotnie?” Nie wiem.

W moim domu była czterystostronicowa kantyczka i cały okres Bożonarodzeniowy schodziła się jak nie rodzina, to sąsiedzi i przy akompaniamencie pianina albo akordeonu (jak pianista miał już ręce spuchnięte) śpiewaliśmy, że tak powiem do upadu. Przeważnie chrypa zmuszała nas do zakończenia maratonu. Może jeszcze są na wioskach takie domy, gdzie dzieje się podobnie? Chcę w to wierzyć. W bloku jest to endemiczne zjawisko i w okrojonej i wyciszonej formie, a ogólnie - wymarłe. Szkoda, bo choć wiemy, że muzykowanie wzmacnia więzi międzyludzkie, to i łagodzi obyczaje, a tego nam bezwzględnie trzeba.

Chcę z całego serca pogratulować repertuaru. Kolędy „koncertowe” w większości były dla mnie zupełnie nieznane – a piękne. Nie wiem, czy zwyczajem Festiwalu Zielonogórskiego, na który co roku musiały być nowiuchne, spod igły piosenki żołnierskie, a dzięki temuż wymogowi powstały takie perełki jak: „Przyjedź mamo na przysięgę”, „Gdy piosenka szła do wojska, to śpiewała cała Polska” , czy „ Po ten kwiat czerwony” i czy tak się dzieje z kolędami? Jeśli tak, to jestem mile zaskoczona i gratuluję pomysłu. Choć z listą kolęd pewnie jest tak, jak z listą świętych - nie jest zamknięta - za co Bogu dzięki. Kto nie był, niech żałuje, bo świeżość słów i brzemienia była rewelacyjna.

Za kolędę dziękuje
Małgorzata Kaznowska
zdjęcia: Elżbieta Boryczko


Boy – pionier świadomego macierzyństwa, antykoncepcji i edukacji seksualnej 
       – znacie tego gościa?

11 grudnia br. tuż po szaleństwie mikołajowym, ale przed hajem świątecznym, który rozpoczyna sprzątanie i leci przez zakupy, uszka, pasztety, do ryb, ciast i pakowania prezentów po choinkę, odbyło się spotkanie z Romanem Lysym, który przybliżył zebranym niezmiernie „kolorową” postać Tadeusza Boya- Żeleńskiego.
Niby o Boyu każdy wszystko wie, ale część z tego, co wiemy, okazała się nieprawdą ( np. pomówienia co do ilości kochanek, jakie miał), a o części nie mamy aż tak dogłębnych wiadomości, nie znamy też wspaniałych anegdot, które nam opowiedział.
Kto nie był, niech żałuje, bo można było dowiedzieć się:

  • co z herbem Żeleńskich ma wspólnego król Stanisław August Poniatowski,

  • co skomponował ojciec Władysław i z kim przyjaźnili się rodzice,

  • jaka tragedia wydarzyła się we dworze w Grodkowicach,

  • no i jakie było powinowactwo z Tetmajerami?

Nie brakowało pikantnych anegdot – bo czas służył szaleństwu, jakie niosła Młodopolska Bohema, a że alkohol i kobiety nieobce artystom – i tego nie brakowało. Choć Tadeusz nieco z opóźnieniem, ale jednak skończył studia medyczne, a nawet się habilitował, co można uznać za nieprawdopodobieństwo nie ze względu na niemożliwość, bo był wybitnie, wszechstronnie uzdolnionym humanistą okresu Młodej Polski i czasów międzywojennych, ale ze względu na to, że jednak literatura była jego miłością. Podczas habilitacji w Paryżu okazało się, że to literatura francuska zawładnęła jego sercem i został jej dozgonnie wierny. Molier, którego przetłumaczył wszystkie dzieła, kocha go na pewno do dzisiaj i chyba się jakoś odwdzięczył, mam nadzieję, ale nie tylko jego przetłumaczył. Otrzymał za to Palmy Akademii Francuskiej, a w latach późniejszych nadano mu Krzyż Kawalerski Legii Honorowej, Krzyż Oficerki Legii Honorowej i Krzyż Komandorski tejże Legii.

Trzeba więcej ? Następnie Roman przypomniał:

  • czym dołożył się do założenia „Zielonego Balonika”,

  • kiedy poznał przyszłą żonę Zosię, a kogo kochał ,

  • w kim się zakochała jego żona,

  • jakie były jego losy podczas II wojny i przyczyna nieznanego pochówku?

Choć w necie jest tona wiadomości na temat Boya, ale tego tembru głosu, fascynacji tematem, pasji, z jaką przekazał nam właściwie tragiczny los dowcipnisia „Słówek”, słuchałam z podziwem. Piękna polszczyzna, elokwencja Romana, lekkość, z jaką się go słucha – choć często przeskakuje z tematu na temat - ma coś wspólnego ze słuchaniem p. prof. Anny Mlekodaj. Obydwoje dla mnie mogą mówić o dopełnieniach dalszych, a nawet o partykułach, a ja słucham ich z zapartym tchem i podziwem.

     

Romciu – dziękuję!
Małgorzata Kaznowska


Nasz udział w II Biegu Mikołajów

W grudniu członkowie Stowarzyszenia Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku wraz z mieszkańcami Rabki-Zdroju, pacjentami sanatoriów oraz zaproszonymi gośćmi wzięli udział w charytatywnym II Biegu Mikołajów. W tym roku wszyscy uczestnicy biegli dla Natalki, a celem było zebranie pieniędzy na zakup niezbędnego sprzętu rehabilitacyjnego. Kilkaset osób w czapkach mikołajkowych wystartowało w południe z placu „Pod Grzybkiem”, aby pokonać biegnąc lub stylem Nordic Walking wyznaczoną trasę i tym samym wesprzeć zbiórkę pieniędzy.

        

            

Pomysłodawcami i współorganizatorami akcji byli: Fundacja Przyjaciół Świętego Mikołaja z Rudy Śląskiej, Śląskie Centrum Rehabilitacyjno- Uzdrowiskowe w Rabce- Zdroju oraz Zespół Szkół przy ŚCRU. Nasi członkowie zdobyli dwa puchary: Stanisław Szarawara jako najstarszy uczestnik biegów oraz Jadwiga Szczęśniak jako seniorka marszu nordic walking (puchar w jej imieniu puchar odebrała wiceprezes RUTW). Wszystkim uczestnikom gratulujemy!!!


O księdzu podpalaczu i dwóch gazdach co w Paryżu z Wilsonem radzili.

Wiadomości przekazane zebranym w dniu 27 listopada br. przez naszego kolegę Michała Skowrona, a dotyczące „Walki górali ze Spisza i Orawy o niepodległość Polski w 1919 r”, to miód na serce dla zainteresowanych historycznymi perypetiami naszego regionu. Nie znam zainteresowanych historią tej części Małopolski, a działo się tam wiele – jak przystało na upartych, ale i niesamowicie przywiązanych do ziemi i tradycji górali. Ale, żeby nie ksiądz Ferdynand Machay, urodzony w Jabłonce, któremu dane było otrzeć się o wielki, a czasem i lepszy świat, kto wie jak by było? W domu u Machayów mówiło się po góralsu - czyli po polsku, w szkole po słowacku, a na studiach po węgiersku.. Oba języki znał słabo, a polskiego prawie wcale. Nie bardzo wiedział, kim i skąd jest. Dopiero podczas gimnazjalnych wycieczek do Kalwarii Zebrzydowskiej i Krakowa odkrył w sobie polskość, choć jeszcze nie miał odwagi przyznać się, że czuje się Polakiem. Pytany :skąd jest? – odpowiadał „z Uher”- czyli z Węgier. Znajomość z Teisseyre’m, który podsyłał mu pierwsze książki w języku polskim, przy[pieczętowała przekonanie, ze jest Polakiem

Heroiczne zaangażowanie w polską działalność narodową (stała współpraca z „Gazetą Podhalańską”), budzenie polskości w niepewnej swojego jestestwa ludności, przekonywanie, że najważniejszym jest wyzwolenie Słowian spod panowania Węgrów - to jego pochodnia. Już jako ksiądz uczestniczy w czynnej akcji „budzicielskiej” na Orawie, propagując też sprawę spisko – orawską w Polsce. Przy każdej nadarzającej się okazji przemawia budząc, a raczej zapalając w ludziach iskrę wolności i powrotu ziem do Polski. Iskry przynoszą efekt. Znajdują się zapaleńcy- współpracownicy, w których już polskość „płonie”. Wszystko nabiera tempa. W styczniu 1919 r. wojsko polskie opuszcza Spisz i Orawę, by nie drażnić aliantów i uzyskać zgodę Czechosłowacji na transport amunicji do Polski. Ale zaraz po tym Machay organizuje delegację spisko – orawską do Paryża, gdzie ma się odbyć podpisanie układu pokojowego kończącego I wojnę światową.

Do ks. Machaya dołącza dwóch już „płonących” gazdów: Piotr Borowy ludowy księgarz i kaznodzieja z orawskich Rabczyc i Wojciech Halczyn ze spiskiego Lendaku. Obaj nieźle mówią po angielsku, bo byli w Ameryce kilka lat. Wojtek dłużej, bo siedem i doskonale rozumie język, ale Pietrek był tylko dwa lata, w dodatku dawno temu już wrócił zza wody, gorzej rozumie, za to lepiej mówi. Plan jest gotowy. We dwójkę poradzą. Jeden rozumie, drugi gada. Jedno jest założenie: muszą przekonać światową dyplomację, od której zależy los świata, o konieczności przyłączenia do Polski części ich rodzinnych ziem. Głównym zaś celem ich starań było dotarcie do prezydenta USA Thomasa Woodrowa Wilsona, od którego prawie wszystko będzie zależało podczas ustaleń traktatowych.

Nikt nie wierzył, a i oni sami powątpiewali czy plan się uda. Ale wbrew wszelkim przeszkodom udał się.

„my tu przybyli z dwóch małych krajów tatrzańskich ze Spisza i z Orawy. Ludność tych ziem jest czysto polska. Ziemie nasze są teraz przez Czechów nieprawnie okupowane. Przyszliśmy prosić Konferencyję pokojową, aby nas wyswobodziła z pod jarzma czeskiego, a przyłączyła nas do Polski do tego państwa, które do nas ma jedyne prawo”

Wilson na początku nie bardzo wiedział, gdzież to ten Spisz z Orawą, ale przyniesione przez nich mapy wszystko wyjaśniły. Rozczulony do głębi powiedział : „o ile będzie to ode mnie zależało zrobię wam to”

       

Dużo by jeszcze opowiadać o spotkaniu, które trwało jedyne osiem minut. Gazdowie jednak wyszli upojeni szczęściem : „ szkoda żeście nas nie widzieli wracających od Wilsona! Bo ani żywy duch o tem w Paryżu nie wiedział oprócz nas. Nie wiedział też ani Paderewski, ani Dmowski! Szliśmy wprost do Komitetu Narodowego. Gdybyście nas widzieli to byście zanucili

Kto też to hań idzie poprzed nos
Wysybrode niesie jako nos

Zainteresowanych rozpatrzeniem sprawy Spisza i Orawy odsyłam do lektur.

Michałowi dziękuję, że też nas zapalił, bo imponująca wiedza i emocjonalność rozgrzewały atmosferę spotkania do białości. Szkoda tylko, że zawsze czas nas ogranicza.

Małgorzata Kaznowska


Wszędobylskie saprofity

Wykład pani dr n. farmaceutycznych Bożeny Bogusz, wykładowcy Wyższej Zawodowej Szkoły Podhalańskiej na Wydziale Kosmetologii, która była naszym gościem w dniu 13 listopada b.r., przybliżył nam problem grzybicy. Bo to i ona bez naszej zgody zaatakowała bez mała 60% naszego bycia na Ziemi. Ponieważ najpopularniejsze saprofity są tak wszędzie, że trudno znaleźć zakamarek w naszym życiu bez nich, poświęcę im kilka zdań.

To niezwierzęce, cudzożywne organizmy, które pobierają energię z martwych szczątków organicznych rozkładając je do związków nieorganicznych. Szczątki organiczne, które stanowią ich pokarm, mogą znajdować się w glebie, mule, ściółce leśnej, a także na dnie zbiorników wodnych. Saprofitami są liczne bakterie fermentacyjne i gnilne grzyby tj. pleśniaki, pędzlaki, drożdże i kapeluszowe.

Najpopularniejsze i znienawidzone przez nas z obrzydzeniem oglądane pod mikroskopem roztocze liczą ok. 30 tysięcy gatunków, a wiele nadal jest nieopisanych. Roztocze są saprofityczne, ale są wśród nich i pasożyty i drapieżniki. Zamieszkują wszystkie strefy klimatyczne, łącznie z obszarem polarnym. Dostosowały się do różnych środowisk tak, że są bywalcami gleby, kurzu domowego, stref słodkowodnych, a nawet gorących źródeł.

Z działalnością saprofitów związane są dwa ważne procesy: 1) biologiczne samoczynne oczyszczanie wód, oraz 2) tworzenie próchnicy.

     

Choć sposobu podania nam wiedzy przez Panią dr nie zastąpi żadna lektura, to jednak ciekawskich odsyłam na strony internetowe w najprawdziwszą dżunglę wiadomości na tenże temat.

Małgorzata Kaznowska


„Czekoladki”

Działająca przy naszym UTW grupa teatralna przygotowała kolejny spektakl. Tym razem jest to komedia kryminalna Bożeny Kupis-Kucharskiej pt. „ Czekoladki”. Występują : Grażyna Lysy, Sonia Maryńczuk, Bożena Sularz, Beata Śliwińska, Anna Wzorek. Swojego głosu (nagranie na płycie) użyczył też Roman Lysy. Reżyserowała Alicja Sokołowska.

Akcja sztuki toczy się w zimowy wieczór, w domu położonym na uboczu. Bohaterki znajdują się w trudnej sytuacji, co wyzwala w nich złość i wzajemne pretensje.

Sztuka trwa godzinę. Nie była łatwa do przygotowania. Wszystkie aktorki prawie cały czas są na scenie, każda musiała opanować, oprócz swojej roli ,teksty partnerek , by prowadzone dialogi toczyły się płynnie. Panie same  przygotowały dekoracje i rekwizyty. Wszystko to wymagało dużego wysiłku i zaangażowania. A trema podczas występu była wyjątkowym obciążeniem.

Spektakl podobał się publiczności. Gromkie brawa, słowa uznania i gratulacje są dla aktorek nagrodą za włożony wysiłek.

      
Fotorelacja Jana Cieplińskiego

Sztuka „Czekoladki” będzie jeszcze kilkakrotnie wystawiana. Najbliższe przedstawienie odbędzie się 28 listopada o godz. 16.00 w Sali Spółdzielni Mieszkaniowej. Serdecznie zapraszamy.

Anna Wzorek


„…marsz, marsz Polonia „

Uroczystości w setną rocznicę odzyskania niepodległości przez nasz kraj nie obyły się w naszym mieście bez koncertu chóru Cantabile pod dyrekcją Zosi Zborek. W imieniu Miejskiego Ośrodka Kultury i Stowarzyszenia Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku w Kawiarni Zdrojowej wszystkich gości powitała liderka chóru Beata Śliwińska. W wypełnionej po brzegi sali – a nawet i poza jej brzegi - rozbrzmiewały pieśni patriotyczne, które od wieków wpisały się w nasze dzieje. Teksty tworzyli najwięksi poeci i kompozytorzy, ale obok nich powstawały spontanicznie pieśni w szeregach powstańczych, żołnierskich, na polach bitewnych, w domach rodzinnych, zwłaszcza podczas zaborów, wojen , na emigracji. W najtrudniejszych chwilach dodawały otuchy, podsycały patriotyzm, ożywiały wiarę w zwycięstwo. Przekazywane z pokolenia na pokolenie, nieraz w głębokiej konspiracji, stanowią pamiątkę przeszłości, o której nie wolno zapomnieć.

Spotkanie, tradycyjnie już, podzielone było na dwie części. W pierwszej wystąpił chór z repertuarem z lat 1914-1920. W drugiej, posiłkując się śpiewnikami, wspólnie śpiewaliśmy najbardziej znane pieśni patriotyczne.” Marsz Strzelców” wyjątkowo jest utworem wcześniejszym, powstał bowiem w okresie powstania styczniowego, ale swój renesans przeżywał w okresie legionów i do dzisiaj jest hymnem Polskiego Związku Strzeleckiego.


:::zdjęcia

Zgodnie z zapowiedzią, półgodzinny koncert zakończyło wspólne śpiewanie ze zgromadzoną widownią, co jak zawsze spotkało się z ogromnie przychylnym przyjęciem, ochoczym i serdecznym odzewem publiczności.

Dziękujemy Zosi za przygotowanie repertuaru.
Do usłyszenia na wspólnym kolędowaniu .

Podparłam się troszkę tekstem Beaty Śliwińskiej,
co mi anielsko ułatwiło pisanie tejże notatki. Dziękuję.

Małgorzata Kaznowska


Jesteśmy w Słowackim

Moliera nie potrzeba nikomu zachwalać, bo On, jak każdy wielki artysta broni się sam. Tym bardziej nie będę wyrażała ogólnie akceptowanych zalet i walorów artystycznych Andrzeja Grabowskiego – odtwórcy głównej roli, bo choć jako Ferdka Kiepskiego część narodu go kocha, a część lekceważy, jednakże wielkości i splendoru ani jedna, ani druga strona mu nie odmawia.

Samo bycie w teatrze tej klasy jest przeżyciem, choć patrząc po odzieniu młodzieży – jeszcze 20 lat temu żaden uczeń, od wiejskiej szkoły po te znaczące dla notabli nie odważył by się przyjść do teatru w trampkach czy tenisówkach – co dzisiaj jest niestety i żalem, ale normą. A granie na Smatfonie podczas spektaklu – no cóż – nie ma z czym porównać, choć te biedne 20 lat temu można było przyjść do teatru z miniaturowymi szachami na tzw.„magnesik” i też odegrać kilka partyjek, ale nikomu to nie przyszło do głowy.

Nie zawiodło senioralne towarzystwo – panie w strojnych bluzkach, ozdobione biżuterią – nie koniecznie w brylantach, ale widać było staranie. Panowie w garniturach, a odprasowane koszule rzucały się w oczy – no i to jest taki malutki szacunek i dla twórcy gmachu i dla artystów. Dziękuję wszystkim bardzo, za tę odświętność.

Dziękujemy organizatorom (mam na myśli Krysię Wojdyłę no i Zarząd, który sypnął kasą) za zorganizowanie biletów i transportu - bo czuliśmy się bądź co bądź luksusowo. Wszystko podane pod tzw: nos. Czego jeszcze chcieć do szczęścia?

Nie pominę nocnego spaceru pod Wawel ulicami Krakowa. Lekko zamglone, bajkowo oświetlone miasto robi wrażenie, zresztą każde miasto nocą to zupełnie inne niż to dzienne. Hmmm….., skojarzyłam to trochę z facetami. Niezauważalne w dzień kamienice i zaułki przy odrobinie światła, nagle stają się bajeczne, pełne magii i czarują nas swoją tajemniczością.  Czy ktoś tak ma?

 

Do następnego razu. Kłaniam się w odświętnej sukience i szpilkach
Małgorzata Kaznowska


Wolni czy zniewoleni ?

23 października br. znowu mieliśmy szczęście wysłuchać wykładu p.prof. Anny Mlekodaj. Miało być o “Chłopach” Reymonta, ale było o WOLNOŚCI, która jest preambułą do losów człowieka.
Trzeba było pilnie uważać, ponieważ filozoficzny aspekt był dominujący, a w tym nie jestem biegła.
Cena wolności jest najczęściej ogromna, bo wolność obciąża, zobowiązuje, nie jest łatwa i zmusza do wyboru, dlatego często od niej uciekamy, oddając się we władanie czemuś lub komuś, bo tak wygodniej i bezpieczniej. I tak obnażono jakby drugą stronę Księżyca - masochizm, sadyzm, destrukcję i konformizm – bo to nasza ucieczka. A co na ten temat mieli do powiedzenia wielcy myśliciele?
Sartr twierdził, że człowiek jest “skazany na wolność”, Platon, że to istnienie dobra, w którym chcemy uczestniczyć, Arystotelesowi do tego wszystkiego był konieczny “akt woli”. Kant podparł się autonomią woli, ale na gruncie moralności i sprowadził wolność do bycia postulatem praktycznego rozumu. Sokrates i Antystenes uważali, że prawdziwą wolnością jest wolność ducha, jaką daje filozofia. Etyk Epiktet, w zależności od naszej woli, wszystko podzielił na zależne od niej (dobro i zło) i niezależne (cierpienie: bierze się z mylenia tego, co od nas zależy, z tym, co od nas nie zależy). Ulubieniec ks. Tischnera Hegel wyróżnił “wolność od czegoś” (zewnętrzna- to wolność, np: od prześladowań, strachu, głodu-jej brak łatwo zdiagnozować) i “wolność do czegoś”(wewnętrzna, ewangeliczna).

Za sprawą aksiologii MaxaSchelera wyodrębniono podział wartości na cztery poziomy uczuć:

  1. hednonistyczny - zmysłowy (krótkotrwała przyjemność, radość, szczęście z drobiazgów, dobra o charakterze utylitarnym),
  2. witalny- przypisywany człowiekowi jako istocie aktywnej i świadomej (sytuacje, które są nośnikami życiowymi oraz zalety i wady, np. zdrowe ciało i fitness, zadbanie i akceptacja, energia, siła ducha i słabość, szlachetność i podłość),
  3. duchowy- możliwy do włączenia percepcji duchowej (piękno i brzydota, prawość i bezprawie, poznanie prawdy, patriotyzm, rodzina),
  4. religijny -urzeczywistnienie go całkowicie pochłania podmiot ludzki – wypełnia nas miłość Boża i wiara.

Przy czym jedynie na trzecim i czwartym poziomie możliwe jest zadanie pytania : jeżeli chcesz ?
Ponieważ jednak, bywają sytuacje, w których udaje nam się zamanifestować wolność, Tischner wprowadził połączenie wartości z wolnością i pokazał, że WOLNOŚĆ jest kluczem do WARTOŚCI, co w skrócie prezentuje się tak:

Okoliczności sprzyjające wolności :

I rezygnacja z odwetu (dobro za zło, akt przebaczenia jest początkiem bez tworzywa),
II. wspaniałomyślność I bezinteresowność,
III. pokora ( uznanie siebie takim, jakim jestem w tym momencie -przeciwieństwo samozakłamania),
IV. ubóstwo (ale nie bieda; mieć jakby się nie miało - model franciszkański = zachwyt nad światem),
V. lęk przed śmiercią – być i trwać.

Można by jeszcze długo i o moralności i o ..., a począwszy od ewangelii o “kuszeniu...”, dlatego zainteresowanych tematyką odsyłam w wolnych chwilach na niezliczone strony internetowe. Bo może przyjdzie dzień, że przyda się wiedza w rozmowie z wnukami, dziadziu, a po co jest wolność”?
Zakończę “Ptaszkami w klatce” Krasickiego, choć tego niebyło podczas wykładu, ale dla mnie to tekst ponadczasowy  i nieustannie aktualny – choć demokracja już u nas zawitała, a aa jednak....,

"Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody -
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody".
"Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę".

ufff... Małgorzata Kaznowska

           


14.10.2018 r odbył się w Krakowie 5 PZU CRACOVIA PÓŁMARATON KRÓLEWSKI . Na trasę wyruszyły 8773 osoby, na linii mety zameldowało się 8739 osób (odejmowanki sami sobie robimy), a brała w nim udział nasza Wiceprezes Rabczańskiego Uniwersytetu Marysia Zachara, która zajęła w swojej kategorii wiekowej 60 +…………….. 6 miejsce. Co uważamy za mega sukces!!!

  

Dlatego Marysiu - GRATULUJEMY serdecznie – nie zazdrościmy, bo to by było, jakby rybie zazdrościć łusek! NIKT Ci nie dorówna, choćby tak zwany skały y y y…. tegezzzz… DOCENIAMY, PODZIWIAMY i WSPIERAMY na dalsze PÓŁ I CAŁOMARATONY !!!

MARYSIU JESTEŚ PRZEWIELKA - .

Zarząd i M.K.


NORDIC WALKING

Nordic Walking  to forma rekreacji polegająca na marszach ze specjalnymi kijami. Wymyślony został w Finlandii w latach 20. XX wieku.
W porównaniu do zwyczajnego marszu, nordic walking angażuje stosowanie siły do kijków z obu stron. Z tego powodu osoby go uprawiające angażują więcej partii mięśni, chociaż mniej intensywnie.  Mięśnie (m.in. klatki piersiowej,  ramion i brzucha) są również inaczej stymulowane niż w zwykłym marszu. To prowadzi do większego ich wzmocnienia niż przy zwyczajnym chodzeniu czy joggingu. Szczególnie:

  • rozwija się siła i wytrzymałość ramion,

  • łatwość wchodzenia na wzgórza,

  • spala się więcej kalorii niż przy normalnym chodzeniu,

  • zwiększa się stabilność przy chodzeniu z kijkami,

  • redukuje nacisk na piszczele, kolana, biodra i plecy, co daje korzyści dla osób ze słabszymi stawami i nie dość silnymi mięśniami,

  • odciążone są stawy, co jest szczególnie ważne dla osób starszych.

     

Nordic Walking można uprawiać bez względu na wiek, kondycję czy tuszę, zarówno nad morzem, w lesie, parku oraz w górach – przez cały rok.
To informacje zawarte w encyklopedii. W naszym UTW grupa Nordic Walking działa od wielu lat. Jej uczestnicy spotykają się raz w tygodniu i wyruszają na trasy po Rabce i najbliższej okolicy, Od czasu do czasu robimy dalsze wycieczki. . Byliśmy m.in. w Dolinie Chochołowskiej, na Wiktorówkach i Rusinowej Polanie , w Dolinie Strążyskiej, na Maciejowej, Starych Wierchach, Rabskiej Górze.
Celem naszej ostatniej wycieczki była Snieżnica. Wyruszyliśmy z Przełęczy Gruszowiec. W drodze na szczyt zatrzymaliśmy się w pięknym Ośrodku Rekolekcyjnym, potem przy stacji kolejki krzesełkowej. Zakończeniem był obiad w Gruszowcu w barze o wdzięcznej nazwie „Pod cyckiem”.
Grupa Nordic Walking uczestniczy zawsze w rajdach organizowanych przez nasz UTW ( Rajd Integracyjny, Rajd im. J.Kawalca) oraz corocznym ogólnopolskim rajdzie studentów Uniwersytetów Trzeciego Wieku.
Liderką sekcji Nordic Walking jest Krystyna Weker. Spotykamy się w każdą środę o godz. 10.00 w parku pod Grzybkiem.

        

ZAPRASZAMY
Anna Wzorek


….”płynie Wisła płynie”

Jeszcze dobrze nierozplanowane zajęcia, trwa szamotanie z podziałami na grupy i tworzenie umów dla wykładowców i trenerów, a nasze chórzystki już dały w niedzielę ( 07 października br.) koncert w rabczańskim ZOL-u w szpitalu miejskim. Repertuar lekkich ludowych piosenek ogólnie lub mniej znanych przypadł nie tylko do gustu pensjonariuszom, co do serca, a widziałam to w rozpromienionych oczach, uśmiechu i wtórowaniu. Tak sobie myślałam, co się teraz komu przypomina?, bo przecież wspomnienia się nie starzeją nigdy w przeciwieństwie do ciała. Radość dawania jest nie tyle wielka, co ma atomową siłę, a rykoszet wdzięczności przenosi góry. Na koniec zostałyśmy wszystkie (łącznie ze mną) obdarowane kwiatami robionymi ręcznie przez pacjentów, co było rozczulającym wyrazem podziękowania za występ.
Jest zaproszenie od opiekunki na kolędowanie - a Zosia (nasza dyrygentka) nie odmówiła.
Czekajcie na nas w zdrowiu.

   
:::fotorelacja

Małgorzata Kazanowska


Po raz trzynasty

02 października AD 2018 odśpiewaliśmy Gaudeamus igitur – rozpoczynając niemal w przededniu tragicznego pożaru naszej bazy - nowy rok akademicki i wbrew nieszczęściu, niech będzie szczęśliwym rokiem działalności naszego Uniwersytetu – a co ważniejsze naszej wspólnoty, bo przecież taką jesteśmy. Dzięki gościnności włodarzy kina „Śnieżka” na podium powitała nas obecna Prezes Grażyna Lysy, przedstawiając nowym przybyłym – a przypominając wiernym starym studentom skład Zarządu. Gościnnie prezentację o „Kobiecie i mężczyźnie w rozrachunku matematycznym” przedstawiła nam Pani Burmistrz Ewa Przybyło, co uświetniło nasze spotkanie.

Przygotowane ekipy do zapisów chętnych uwijały się jak w ukropie, bo świeży narybek było widać gołym okiem., z czego jesteśmy radzi i serdecznie Was i tu witamy, a że i stara gwardia nie zawiodła, były najprawdziwsze kolejki. Jest nas na dzień dzisiejszy ……………

Życzę wszystkim w zdrowiu, sprawnie i w pełnej satysfakcji zaplanowanych zajęć, spotkań, ćwiczeń, a nawet tanecznym krokiem dotarcia do zakończenia całorocznych zmagań i spotkania w czerwcu na ognisku pod Krzywoniem.

Małgorzata Kaznowska

     
::: Fotorelacja Piotra Kuczaja, Lidii Gilewicz i Małgorzaty Kazanowskiej


IV Rajd Integracyjny

28 września po raz czwarty odbył się Rajd Integracyjny w Rabce-Zdroju, w którym wzięło udział blisko 80 osób. Pomysłodawcami Rajdu są członkowie Rabczańskiej Rady Seniorów, a organizatorem spotkania Stowarzyszenie Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku. Tradycyjne rozpoczęcie Rajdu odbyło się w Parku Zdrojowym „Pod Grzybkiem”. Przewodnicząca Rady Seniorów Krystyna Wojdyła powitała zebranych, wśród których znaleźli się członkowie RUTW, pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej, podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy „Radość Życia”, podopieczni Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym oraz wolontariusze. Przewodnicząca RRS powitała również gości i uczestników rajdu oraz podziękowała organizatorom i władzom miasta za wsparcie. Wśród uczestników spotkania byli m.in. prezes RUTW Grażyna Lysy, burmistrz Ewa Przybyło, wiceburmistrz Robert Wójciak, wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Elżbieta Szarawara oraz radny powiatowy Marek Szarawarski.

Po części oficjalnej uczestnicy otrzymali pamiątkowe przypinki oraz kolorowe balony i ruszyli na spacer po Parku Zdrojowym w kierunku szałasu pod Krzywoniem. Tam na wszystkich uczestników czekał poczęstunek. Zorganizowano też różne gry i zabawy, a także tańce.

Wszystkim zaangażowanym w organizację Rajdu serdecznie dziękujemy.


:::fotorelacja Jana Cieplińskiego

IV Rajd Integracyjny w Rabce-Zdroju był współfinansowany przez Urząd Miejski w Rabce –Zdroju w ramach realizacji zadania publicznego.


Szanowni Państwo, drogie koleżanki i koledzy,

9 września 2018 r. nasze Stowarzyszenie w wyniku pożaru straciło swoją siedzibę oraz dużą część wyposażenia i dokumentacji. To nieodżałowana strata dla wszystkich Członków RUTW oraz innych osób i organizacji, które na co dzień prowadziły w tym miejscu zajęcia i spotkania.

Stowarzyszenie Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku korzystało z biura w budynku Galerii „Pod Aniołem” od stycznia 2014 roku. To właśnie tam odbywały się spotkania m.in. z okazji Dni Seniora, Dnia Kobiet, spotkania noworoczne oraz część zajęć dydaktycznych. Czas spędzony w tym miejscu był dobrym czasem dla naszego Stowarzyszenia. Dzięki bliskiej współpracy z Urzędem Miejskim, Miejskim Ośrodkiem Kultury oraz Waszej pracy udało się zorganizować wiele pięknych i ważnych wydarzeń, tu rodziły się nowe inicjatywy i realizowano nowe projekty.

Obecnie dzięki uprzejmości Pani Burmistrz Ewy Przybyło udało się zorganizować tymczasowy sekretariat. Będzie się on mieścił w budynku Urzędu Miejskiego przy ul. Parkowej 2 na parterze w pokoju 04, e-mail: uniwersytet3@gmail.com. Numer telefonu: 606 530 239.

W związku z wyjątkową sytuacją w jakiej znalazło się nasze Stowarzyszenie prosimy o wyrozumiałość i dostosowanie się do tymczasowych warunków. Prosimy, w miarę możliwości, o załatwianie spraw związanych z RUTW poprzez kontakt telefoniczny, mailowy lub poprzez liderów sekcji. Mamy nadzieję, że to rozwiązanie nie sprawi Państwu dużych problemów. Ponadto prosimy o zaangażowanie i pomoc w kontynuacji działań naszego Stowarzyszenia. Wiemy, że jak zawsze możemy na Was liczyć.

w imieniu Zarządu RUTW
Grażyna Lysy


 

KLAUZULA INFORMACYJNA

Na podstawie art. 13 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych), publ. Dz. Urz. UE L Nr 119, s. 1 informujemy, iż:

    1. Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Zarząd Stowarzyszenia Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku (ul. Parkowa 5, 34-700 Rabka-Zdrój, telefon kontaktowy: 606 530 239).
    2. W sprawach z zakresu ochrony danych osobowych mogą Państwo kontaktować się z Zarządem Stowarzyszenia Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku .
    3. Dane osobowe będą przetwarzane w celu realizacji obowiązków prawnych ciążących na Administratorze.
    4. Dane osobowe będą przetwarzane przez okres niezbędny do realizacji ww. celu z uwzględnieniem okresów przechowywania określonych w przepisach odrębnych, w tym przepisów archiwalnych.
    5. Podstawą prawną przetwarzania danych jest art. 6 ust. 1 lit. c) ww. Rozporządzenia.
    6. Odbiorcami Pani/Pana danych będą podmioty, które na podstawie zawartych umów przetwarzają dane osobowe w imieniu Administratora.
    7. Osoba, której dane dotyczą ma prawo do:

- dostępu do treści swoich danych oraz możliwości ich poprawiania, sprostowania, ograniczenia przetwarzania, a także - w przypadkach przewidzianych prawem - prawo do usunięcia danych i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania Państwa danych.

- wniesienia skargi do organu nadzorczego w przypadku gdy przetwarzanie danych odbywa się z naruszeniem przepisów powyższego rozporządzenia tj. Prezesa Ochrony Danych Osobowych, ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa.

Ponadto informujemy, iż w związku z przetwarzaniem Pani/Pana danych osobowych nie podlega Pan/Pani decyzjom, które się opierają wyłącznie na zautomatyzowanym przetwarzaniu, w tym profilowaniu, o czym stanowi art. 22 ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych.

Informujemy również, że wszystkie wydarzenia organizowane
i współorganizowane przez Stowarzyszenie Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku mogą być rejestrowane (filmy, zdjęcia, artykuły, itp.) i publikowane na stronach internetowych, w mediach społecznościowych, w kronikach pamiątkowych, artykułach prasowych, itp.

 


Wydarzenia roku akademickiego 2017/18