Rok akademicki 2022/23


 


 
 

Senioriada na FB










 

 


Rok akademicki 2022/23


…nie udawaj Greka

…, ale nie ma co udawać, bo każdy z nas ma w sobie trochę grackiej krwi, za co dzięki wędrówkom ludów xxx lat temu! Tak żeśmy się zmieszali genetycznie, że właściwie według antropologów i ich badań, to tylko Baskowie są czystą rasą, reszta cudownie namieszana dzięki Grekom i Chińczykom. Słowianie, to taki pikuś w tej zawierusze zaludnienia globu.

Nie wiem od czego zacząć, bo przewodnik, który otoczył nas opieką opowieści na wycieczce do Meteorów – nie tyle mnie zaraził, co skaził swoimi wiadomościami o Półwyspie Bałkańskim, a głównie o jego szalonej historii. Niby każdy wie, że był Aleksander Wielki zwany Macedońskim, ale co ma wspólnego dzisiejsza Nord Macedonia z Macedonią tą historyczną, i dlaczego tamta nie jest tą, co ta grecka, i dlaczego „tamci” się czepiają Filipa II, który jednak był Grekiem, a sobie GO przywłaszczają, to już wyższa szkoła jazdy. Tak, tak. To zakręcone, ale …, trzeba poczytać. Warto. Byłam i jestem pod wrażeniem przewodnika, który z lekkością pianki morskiej żonglował tak detalicznymi wiadomościami z całego wachlarza archeologii, religii, prehistorii i współczesności (zahaczyliśmy o nawet o Benedykta XVI – który to …, a no właśnie….co???). Nie będę się rozpisywała, bo Basia – moja fajowa współtowarzyszka podróży czterodniowej (dwie doby w te i dwie we fte), powiedziała - „Gosia za dużo piszesz, kto to będzie czytał”? Może ma rację, dlatego na przełaj!

Kierowcy czadowo – GENIALNI, towarzystwo na miarę amerykańskiego „Mam Talent”, podróż mimo odległości wygodna i udało się, że towarzysko umilało dotarcie do celu. Nocleg w Belgradzie, luksor łącznie ze śniadaniem. Apartamenty w naszej greckiej wsi …., na miarę ceny, ale nie mieliśmy tam mieszkać rok. Tych kilka nocy każdy da radę. Pogoda w pierwszych dniach – no cóż, moczyłam stopy w ciepłych kałużach, co też było frajdą, takie ciaplanie, to trochę terapia, a co?, ale i tak czekaliśmy na plażowanie. Po dwóch dniach ulewy JEST !!! słonko i nadal to ciepełko południa owiewało ciało z każdej strony, plus wietrzyk od morza (jeszcze paskudnego, wodorosty i badyle zawalające plażę), ale wszystko nic, było cudnie.Morze już czyste i cie plusie, choć ziny prąd w pobliżu wpadającej rzeki odczuwalny. Jedzonko takie sobie, ale przecież nikt nie przebył tych 1400 km żeby dopakować. Było, jak było.

Sklepów od groma i ciut, ciut zaopatrzonych turystycznie (chińszczyzny tutaj też nie brakuje), ale owoce – to jedyne zaskoczenie. Wcale nie były ani dojrzałe, ani ociekające sokiem, choć czekałam na brzoskwinie, z których leje się sok po dekolcie, ale zero z marzeń. Wszystko schłodzone, z kontenera, jak u nas. Rozczarowanie na maksa. Trudno! Znam greckie jedzenie, pyszne, dosmaczane oliwą o smaku niebios i tym czymś, czego nie umiem nazwać, a co kapie po brodzie i żal tego nie oblizać, ale nic z tego nie skosztowałam. Widać wszystkiego nie da się mieć.

Wieczory na balkonie (metraż moich nooo… pięciu wszerz i wzdłuż) c u d o w n e ! słychać plus fal i …to coś czego u nas nie ma - nie powiem, z kim spędzone, bo wyjdzie na lizusostwo, ale Ela dzięki! Reszta też bajkowo – maślana. Bo jak inaczej nazwać taki cudny czas? Nie zapomnę w życiu przewodnika Christiana Arnidis, a raczej jego ponadludzkiej wiedzy o tym kraju, jego historii i pasji, z jaką opowiadał, z czego niestety zapamiętałam 1/100 – bo moje mózgowe synapsy nie nadążały za nim.
Było niesłychanie udanie i odlotowo - no i niech w nas trwa ten udany odpoczynek i luzik.

a a a .., miałam nie jechać.., ale bym żałowała
Małgorzata Kaznowska
PS. Zdjęć proszę szukać na Internecie bo są doskonałe,
albo na FB Barbara Pułkowska 
– a Przewodnik po Grecji zainteresowanym chętnie pożyczę.


Dla ciebie zmarłego
jakie znaczenie ma odkrycie
że wszechświat stale się rozszerza ?
A więc ty zmarły
Jesteś większy ode mnie teraz
A ci którzy odeszli przed tobą
przerośli nas oboje
Tylko oni
których nie ma jeszcze
stale się zmniejszają
jakby być coraz mniejszym
to był los człowieka
a największym z nas
był pierwszy
Powiedzieć dzisiaj
nie ma ciebie
to odkryć że świat
możliwy jest bez każdego
i nikt nie jest na tyle wielki
żeby nie mógł umrzeć
...
Wygaszanie
Jakie to ładne słowo

Anna Rebajn

Stasiu,
drogi i wierny nasz Kompanie i Przyjacielu przez kilka lat na zajęciach malarskich w naszej wspólnocie UTW.
Taka kolej losu od narodzin, choć wszystko dziwne, a nawet coraz dziwniejsze. W żałobie i z wielkim żalem żegnamy Ciebie. Zostaniesz w naszych myślach i sercach, bo Twoje bycie z nami – a grupa niewieścia – było niezwykle serdeczne, dowcipne, pełne humoru. Nie szczędziłeś nam komplementów, a wiesz, że te od mężczyzn robią cuda. Zawsze będziemy Cię wspominać z maluśkim pędzelkiem – prawie jak do makijażu – ale i z pilnością twórczą, oddaniem temu, co robiłeś, no i z serca płynącą akceptacją tego „babskiego” grona. 
Bywaj Kochany, niech Cię Opatrzność przyjmie do nieznanego nam jeszcze świata. 
Stanisław Urbanik zmarł 23 lipca.


Zdjęcia w :::Galerii

Danusia, Hania, Marysia, Zosia, Anka, Józia, Monika i Gosia 
PS. Zdjęcia obrazów Stasia wykonał mąż Moniki
Eligiusz Krzemiński, są w kilku wersjach, 
ale to ostatni nasz hołd dla Ciebie. 


Kanikuła nie wszystkim dana…,
od 19 do 21 lipca br. byłam z nową SEKRETARKĄ naszego UTW Ewusią Bydłoń na super wariackim szkoleniu w Podegrodziu , zorganizowanym przez Federację i doskonałych wykładowców tejże. Temat porażał – SENIORZYT – AMBASADOZY KOMPETENCJI CYFROWYCH w ramach projektu: EDUKACYJNE ROZWIĄZANIA NA CYFROWE WEZANIA.
Nie trochę, a całkowicie trąca to dla mnie o Kosmos, po drodze z Księżycem, ale jakimś boskim cudem dałam radę (nie mówię o Ewie, bo ona młodsza, pilniejsza i chętniejsza – a to rzadko idzie w parze), choć czaszkę bezpardonowo i poza litością rozrywało. OK. po 21 godzinach wykładów z przerwami z Certyfikatami wróciłyśmy szczęśliwie do domu. Droga niby nie tragiczna, ale czas żniw i prac polowych zmusza do oczu naokoło głowy. Co chwilkę z polnej drogi maszyna rolnicza, już nie wspomnę o normalnych traktorach. Niebezpiecznie, że hej, a ONI we własnej wsi – my intruzi. 
Wracając do szkolenia, prócz doskonałego towarzystwa, jedzonka i wolnego czasu – skorzystałyśmy wiele, bo wykładowcy nie odpuścili nam ani minuty. No cóż – szkoda, że jestem już taka stara ( a może i chwała Bogu), bo coraz mniej mnie to i interesuje i bawi, ale zastępczyni jest i chwała jej za to. Tyrałyśmy ostro, ale może i wespół – zespół coś wymyślimy w proponowanej tematyce. Oby zapał nie zgasł. Bo jest! 
Ewa dzięki, że zechciałaś ze mną jechać

Gosia Kaznowska

        

14 czerwca - znowu Walne
Przed chwilą była Wielkanoc i wydawało się, że do połowy czerwca to hu hu… całe wieki, a to przeleciało jak z bicza i znowu odfajkowaliśmy uroczyście Walne Zebranie Członków. Frekwencja dopisała i było kworum (dzięki Bogu), choć na dziewięćdziesiąt dwie osoby brakło czterdzieści, ale pewnie coś przeszkodziło w uczestniczeniu, a to obowiązkowe.

Zebranie otworzyła i powitała obecnych Grażyna Lysy, a dzięki perfekcyjnemu przygotowaniu sprawnie przeprowadziła Przewodnicząca Zebrania Beata Śliwińska. Program jest na naszej stronie (poniżej), tak więc nie będę się powtarzała. 
Cztery Uchwały, a to: 

  • o przyjęciu sprawozdania finansowego, które przedstawiła Skarbnik Zosia Chuda, 

  • merytorycznego - odczytała prezes Elżbieta Szarawara, 

  • Komisji Rewizyjnej - naświetliła członek Komisji Rewizyjnej Grażyna Lysy, 

  • głosowanie przyjęcia absolutorium dla Zarządu – odczytał członek Komisji ds. Uchwał i Wniosków Piotr Sumara. 

Wszystkie cztery przeszły jednogłośnie.
Dyskusja podczas wolnych wniosków dotyczyła tego, że mało się angażujemy w działalność i pomoc. Staliśmy się biorcami, a pracy huk. Właściwie od 16-17 lat te same osoby tworzą pion zaplecza TYRANIA, a reszta czeka – nie wiem, czy na zachwyt, czy oklaski - ale biernie „członkuje” i ma się dobrze. Zatem czekamy na chętnych do pracy, wsparcia i pomocy.
Na zakończenie nasza Grupa Kabaretowa pod niestrudzoną dyrekcją Anny Rodzik przedstawiła spektakl na kanwie poezji Antoniny Zachary – Wnękowej (wykutych na blachę), a piosenki przy akompaniamencie Grażyny Serafin były stricte celne senioralnie. Koncert był niezwykle udany, czemu słów uznania nie szczędził nasz Starosta – Michał Skowron, a i pani Prezes wyróżniła szefową. 
Dziękujemy wielce wszystkim za pracę, czas poświęcony próbom, scenografii, aranżacji, kostiumom i wysiłkowi, który każdemu występowi towarzyszy, a przybyłym za obecność. 
Zwieńczeniem było spotkanie integracyjne w wiacie pod Krzywoniem w piątek. Zaangażowanym w zakupy jadła i dostarczenie go na miejsce, zorganizowania patyków pod rożen i posprzątania miejsca biesiadowania, jak też
dopieszczającym strawę DZIĘKUJEMY z całego serca.
Czekamy na chętnych do współpracy podczas ewentualnej przeprowadzki do „nowego
Anioła” - bo taka nas czeka. Do zobaczenia w październiku.

Małgorzata Kaznowska
:::Fotorelacja: Kasia Woźniak, Ela Dyrcz i Ewa Bydłoń


Warsztaty w Rokicinach Podhalańskich 
Od 29 – 31 maja 2023 spędziliśmy pracowicie czas na warsztatach. Chór się chórzył, brydżyści brydżyli, a plastyczki plastyczyły. „Ojcze nasz” Moniuszki mamy odsłuchane co najmniej do Bożego Narodzenia - tak pilnie ćwiczyły do południa i po obiedzie też (podziwiamy i gratulujemy wytrwałości, a nawet determinacji). Jak obyczaj nakazuje, był i gril, a na co dzień smaczne, domowe jadło. Wiecie, jak to jest, jak się dostanie jedzonko pod nos – choć by kamień – to pycha. Pogoda dopisała lepiej niż na zamówienie, a na humory i nastrój nie ma co narzekać. Kto miał szczęście, to odpoczął. 


Dziękujemy za towarzystwo i do spotkania za rok.                                                    :::fotorelacja

Tekst i zdjęcia: 
Małgorzata Kaznowska


Walne Zebranie Członków SRUTW

Zebranie naszego Stowarzyszenia odbędzie się w środę, 14 czerwca 2022 r. o godzinie 16.00 (drugi termin godzina 16.15) 
w sali Obrad Urzędu Miejskiego.
Porządek zebrania:
1. Otwarcie zebrania i wybór prezydium WZC – przewodniczącego i sekretarza.
2. Zatwierdzenie porządku zebrania.
3. Wybór Komisji Uchwał i Wniosków.
4. Sprawozdanie finansowe i bilans za rok 2022 – skarbnik Zofia Chuda.
5. Sprawozdanie merytoryczne za rok akademicki 2022/2023 – prezes Elżbieta Szarawara.
6. Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej za rok akademicki 2022/2023 – przewodnicząca Beata Śliwińska.
7. Dyskusja nad przedstawionymi sprawozdaniami.
8. Podjęcie uchwał dotyczących przedstawionych sprawozdań.
9. Podjęcie uchwały w sprawie absolutorium dla Zarządu za rok akademicki 2022/2023.
10. Sprawy bieżące i wolne wnioski.
11. Występ grupy kabaretowej.

Zapraszamy 16 czerwca /piątek/ godz. 16.00 - spotkanie pod Wiatą na Krzywoniu (poczęstunek i niespodzianki).

Zarząd SRUTW


Osoba i dzieła Włodzimierza Tetmajera

W dniu 24 maja br. mieliśmy szczęście gościć panią prof. Annę Mlekodaj, która - jak to u niej bywa - w zachwycający sposób przybliżyła nam postać (dla mnie kompletnie nieznanego) Włodzimierza Tetmajera, przyrodniego brata Kazimierza. Ten rok jest pod patronatem trójki naszych „wielkich”, a to Wisławy Szymborskiej – noblistki, Mikołaja Kopernika – wiadomo za co i wspomnianego Włodzimierza Tetmajera. 
Historia rodziny Tetmajerów (w przy okazji skąd się wzięło von Przerwa?), bo ta została poruszona, kto i dlaczego sprzedał Ludźmierz i co ma Harklowa z nimi wspólnego, piękne kobiety w ich życiu i cały wagon wiadomości, których nie nadążyłam notować, bo zasłuchałam się w wiadomościach o malarzu, poecie, szaleńcu patriotycznym, a nade wszystko uroczym salonowcy, który niejedno serce skradł. Było o Polskiej Kolonii w Monachium, barbisioniźmie, o Marysi Sianorzęckiej, która zakochana w nim do szaleństwa osobiście oświadczyła się Włodziowi i o losach ich zaręczyn, no i oczywiście o tym, jakim to cudem znalazł się w Bronowicach i jak to się skończyło. Było cudownie ciekawie i wszystko tak lekko przekazane, że jak zwykle żałowałam, że już czas się skończył. Zwieńczeniem naszej wiedzy była informacja, że to właśnie Włodzimierz Tetmajer jest autorem projektu odznaki Towarzystwa Gimnastycznego w Krakowie, na czele którego sam stanął. Ponieważ gwiazda przypomina parasol – każdy już wie, o co chodzi. Odznaka stała się kluczowa dla kadry oficerskiej Legionistów, a potem dla elit oficerskich wojska polskiego.
Zainteresowanych odsyłam na stronę : wierchy. info, gdzie można odsłuchać wiadomości zebrane przez naszą wykładowczynię.

Kłaniam się do stóp – zachwycona
Małgorzata Kaznowska
Foto: Jan Ciepliński



… każda chętnie przytuli taki woreczek…    :::FOTORELACJA

Po kilku organizacyjnych podejściach udało się sfinalizować wyjazd do Pragi w dniach 15-17 maja 2023. Nie będę pisała o historii tego miasta, bo każdy chcący ją poznać może zaglądnąć do przewodników i tej wiedzy nie przeskoczę, ale postaram się w skrócie oddać nastrój, jaki panował na wyjeździe, bo jest wart kilku słów, a szczególnie dla tych, co nie byli z różnych powodów. Mam na myśli szczególnie Stasia Urbanika, który chętnie z nami wojażował, a teraz uziemiła go butla tlenowa. Staszek – to dla Ciebie.   :::Cały tekst

 


Uzdrowisko Rabka - dawniej i dziś
10 maja br. mieliśmy przyjemność wysłuchać wykładu przesympatycznej pani mgr Moniki Chlebek – Dyrektora ds. Lecznictwa naszego Uzdrowiska. Spotkanie zorganizował Zarząd RUTW i było ono otwarte nie tylko dla członków, ale i dla mieszkańców, którzy licznie dopisali. Nie będę się rozpisywała, o czym było, bo zdjęcia w „galerii” powiedzą za mnie. Ale w telegraficznym skrócie: o krótkiej historii naszych źródeł i ich założycielach i darczyńcach parceli, na których się znajdowały, o właściwościach solanki (15 gram soli na 1 litr – i nie jest możliwe laboratoryjnie odtworzenie tegoż składu) i oczywiście o profilach leczenia. Trafne odpowiedzi na zadawane pytania przez panią Dyrektor, były nagradzanie butelką solanki. 

Można było pytać o wszystko i uzupełniać swoją wiedzę dotyczącą aktualnej rehabilitacji, skierowań na zabiegi (obecnie 60 rodzajów) na NFZ, ułatwień, przyśpieszeń, zabiegów SPA i kosmetycznych oraz innych możliwości, o których często nie wiedzieliśmy, co można, a czego nie, co się da, a co niekoniecznie, że będzie nowa przychodnia, gdzie będzie możliwość otrzymania skierowania od lekarza na leczenie uzdrowiskowe (z pominięciem tego „ostatniego kontaktu”) itp. Dla mnie wynalazkiem, a nawet szokiem była wiadomość, że SOLANKI SIĘ NIE PIJE - można się w niej kąpać, nacierać, masować i inhalować, ale nie jest to pitna woda. 
Dziękujemy za poświęcony nam czas, a gościom za przybycie. 

Małgorzata Kaznowska
:::FOTY: Janeczek Cieplinski


„Taką wolność mam …”, 

pieśni Stanisława Moniuszki w wykonaniu uniwersyteckiego chóru Cantabile pod dyrekcją Zosi Zborek towarzyszyły nam, czcząc kolejny w naszym życiu Dzień Niepodległości i uchwalenie prekursorskiej na owe czasy Konstytucji 3 Maja. Autor tychże pieśni jest patronem chóru i to też był ukłon w stronę jego twórczości. Było – jak przystało na okoliczność -nastrojowo i trochę nostalgicznie, bo czas i okoliczność temu sprzyjała. Każdy miał możliwość mieć swoje odczucia, łącznie z ogromem historycznych wspomnień. 

Wracając jednak do tytułowych słów, można by rozwinąć temat obszerniej, ponieważ czas sprzyja. Sprzeczki, a nawet walki rządowo-partyjne, układy połączone z żądzą przeciągnięcia władzy na swoją stronę pomijające często dobro społeczno-narodowe, dają pole do popisu. Jednak pominę ten konfliktowy stan i czas. Czeka nas niezmiernie ważny okres wyborczy. Zadecydujemy „jaką wolność mam”. Niech każdy, mimo dwustu trzydziestu dwóch lat od tego wydarzenia – bo wtedy udało się przekroczyć własne, przyziemne ambicje - pójdzie do urny wyborczej i odda swój głos na WOLNOŚĆ – bo o tym zadecydujemy i tym razem. Nie dajmy się sprzedać za ochłapowe trzynastki, czternastki i rewaloryzację, bo zabrali nam w iksnasób, zdajmy sobie z tego sprawę, bądźmy świadomi, nie dajmy się zmanipulować. Przecież wiemy, że to kłamstwo. Taka powtórka z historii. 
Zakończyliśmy spotkanie wspólnym śpiewaniem znanych i ukochanych pieśni patriotycznych. Niech nas niosą ułani, wzmocnią ducha – bo przecież ON decyduje o naszym tu i teraz. 

Małgorzata Kaznowska 
:::Zdjęcia: Janek Ciepliński i kilka moich.


Zamień solniczkę na doniczkę…,
a najlepiej na grządkę – jak takową masz. Takie hasło nie tylko dla seniorów, bo wszystkim się należy trochę zioła, zaproponowała nam nasza koleżanka uniwersytecka podczas wykładu o „Odżywianiu w późnej dojrzałości” w dniu 22 marca br. w gościnnej Sali Obrad Urzędu Miejskiego Kasia Woźniak.

Wykład był niesamowicie zwięzły, konkretny, a co sprzyjało odbiorowi – perfekcyjnie płynny. Widać, że to Kasi pasja (po mojemu bzik), że siedzi w tym „po uszy”, a może i nawet jeszcze wyżej. Ja też postaram się w skrócie telegraficznym – kto nie był niech żałuje – przekazać kilka informacji.
To, że jedząc powinniśmy dostarczyć naszemu organizmowi tego, co on potrzebuje, to wiadomo, tylko wiedza o potrzebach jest różna, pogubiona, zaniedbana, zlekceważona i często tak byle jaka, że trudno się dziwić, że nasze ciało od czasu do czasu odmawia posłuszeństwa i szwankuje. Jak to ktoś mądry powiedział: duszę się da oszukać, ciała NIE! Ono się zawsze upomni o swoje, a to „swoje” to niedomagania, słabość i choroby. Lekarzy mało obchodzi nasze odżywianie. Antybiotyk i ewentualnie B-12 – to standard leczenia. Ale sęk w zupełnie czym innym.

  • Piramida żywności
    to styl życia, a w nim: aktywność fizyczna (jak kłopot w maszerowaniu, chodzeniu – to się czołgaj, ale ruszaj się), odpowiednia dieta (nie polega na odmawianiu sobie ulubionych potraw, tylko, jedz z „głową”, bo jedzenie ma sprawiać przyjemność, mamy smakować i rozkoszować się tym ,co serwujemy swojemu ciału), ale i nade wszystko bliskość z otoczeniem (z rodziną, sąsiadami, napotkanymi znajomymi bliższymi, dalszymi i tymi po raz pierwszy widzianymi też).
  • Woda: 
    60% naszego ciała to woda, a jej brak to autostrada do katastrofy zdrowotnej. Gasi pragnienie, transportuje składniki odżywcze, ułatwia trawienie , nawilża błony śluzowe od oczu po jelita, usuwa toksyny, chroni i amortyzuje organy wewnętrzne. Jej brak to: zawroty głowy, skurcze mięśni, suchość w ustach i oczach, zaburzenia trawienne, skąpomocz, zmiany ciśnieniowe krwi. Mamy pić nawet, jak nie mamy pragnienia. Pić małymi porcjami, ale często w tym herbaty ziołowe, owocowe, kompoty, a nawet zupa ma w tej materii swoje zasługi.
  • Warzywa:
    kolorowy talerz – bo tak optycznie nam to przybliżyła. 50% talerza mają zajmować choć trzy kolory warzyw (to potas, magnez, selen, wapń i żelazo w czystej przyswajalnej postaci), reszta, kto co lubi.
  • Białko:
    ryby, jajka (nie mylić z kawiorem, choć ten też wskazany), mleko, rośliny strączkowe.
  • Tłuszcze:
    wspierają system nerwowy i krwionośny, serce, mózg (bez tłuszczu kończą swoją działalność), skórę, włosy, dają sytość żołądka. Od tłustych ryb, przez oliwę z oliwek, orzechy, nasiona – wszystko wskazane - łącznie z masłem.

Unikanie soli też ma swoje granice, bo jej brak nie jest zalecany, ale nadmiar niewskazany. Ciało to nasz jedyny dom, w którym przyszło nam żyć i musimy w miarę możliwości (bo wiedza jest dostępna) dostarczyć mu tego, czego oczekuje, a zachłanność rośnie w miarę upływu lat. Zdrowie to nasze bogactwo, miłość skarbem a śmiech lekiem na wszystko. Zatem wędrujmy, ćwiczmy, pływajmy w razie niepogody chodźmy po schodach (fajnie mają ci w blokach), pamiętając, że nasz wysiłek ma nas cieszyć , bo jak w nerwach i złości – to lepiej leżeć na kanapie i nie oszukiwać ciała.
Dajmy SERCU SERCE!
Było jeszcze o wibrogimnastyce – czyli wstrząsaniu ciałem, oklepywaniu siebie i bliźniego i ćwiczeniach izometrycznych, czyli napinaniu mięśni wszędzie gdzie się da (w tramwaju też) i powrotu do luziku. To fajne ćwiczenie, bo można nawet w łóżku na tzw. lenia. Ale muszę zostawić troszkę tajemniczek. Ci, którzy przyszli - wiedzą, nieobecni niech zazdroszczą – a może ich napnie z żalu? Tylko pamiętajcie o powrocie do luziku.
Kasiu! Bardzo dziękujemy za świetną wiedzę, którą nie dość, że nam przekazałaś, to płonąc fascynacją – zaraziłaś nas, zapaliłaś, co nie każdemu dane, a niektórym się tylko udaje, a Ty włożyłaś w ten przekaz swoje serce i każdy z nas ma od wczoraj w sobie tę iskierkę od Ciebie. Niech płonie!
Kończąc (bo wszystkiego nie zdradzę), dodam swoje pięć groszy. Jestem chętnie, ja na tak, oczywiście i bez dyskusji, ale, żeby mi to wszystko ktoś upichcił i podał pod nos. Masz jakichś wolontariuszy w zanadrzu? To ja pierwsza w kolejce.

Zachwycona
Małgorzata Kaznowska
:::Zdjęcia - Janeczek Ciepliński.


Seniorze, nie daj się oszukać!

Pod takim hasłem 15 marca br. odbyło się spotkanie ze st.asp. Anną Matuszewską, przedstawicielką rabczańskiej Policji. Ostrzegała seniorów przed nasilającymi się oszustwami „na wnuczka”, „na policjanta”, „na wypadek” kogoś z rodziny, „na prokuratora” czy „na 14 emeryturę. Opisała sytuacje, które miały miejsce w ostatnich dniach w naszej Gminie i w okolicach Podczas spotkania funkcjonariuszka uświadomiła uczestnikom, jak działają oszuści, jakie metody stosują, na co należy zwracać uwagę w kontaktach z osobami nieznajomymi, aby nie stracić oszczędności swojego życia. Policjantka uczuliła, aby pod żadnym pozorem nie przekazywać pieniędzy osobom obcym oraz przypomniała, że policjanci telefonicznie nigdy nie proszą o przekazanie pieniędzy. Ostrzegała również przed osobami podającymi się za pracowników ZUS, którzy, oferując pomoc przy wypełnieniu wniosku o dodatkową emeryturę, wyłudzają dane osobowe od seniorów.

     

Padło wiele pytań, na które seniorzy uzyskali wyczerpujące wyjaśnienia. Odbyła się owocna dyskusja i wymiana informacji. Podczas spotkania funkcjonariuszka uświadomiła uczestnikom, jak działają oszuści, jakie metody stosują, na co należy zwracać uwagę w kontaktach z osobami nieznajomymi, aby nie stracić oszczędności swojego życia. Policjantka uczuliła, aby pod żadnym pozorem nie przekazywać pieniędzy osobom obcym oraz przypomniała, że policjanci telefonicznie nigdy nie proszą o przekazanie pieniędzy. Dzielnicowa poinformowała seniorów o możliwości korzystania z dostępnych programów na rzecz poprawy stanu bezpieczeństwa m.in. Krajowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa oraz aplikacji Moja Komenda. Komisariat Policji w Rabce-Zdroju prowadzi spotkania profilaktyczne w ramach działań „Bezpieczny Senior”, a spotkanie z nami było jednym z nich. Na zakończenie każdy uczestnik otrzymał ulotkę informacyjną ze wskazówkami dotyczącymi zasad bezpieczeństwa. Spotkanie było potrzebne, bo czujności i ostrzeżeń nigdy nie jest za wiele.

     

Przed spotkaniem z przedstawicielką Policji spotkaliśmy się z p. Danutą Basistą z Miejskiej Biblioteki Publicznej, która poinformowała, że w ramach projektu „Kultura bez barier”, MBP zakupiła i wprowadziła do udostępnienia czytelnikom egzemplarze odtwarzaczy książek mówionych tzw. Czytaków.


„… aaa zegar gna, jak gdyby nie umiał iść…,”
poezja Agnieszki Osieckiej, jak wszyscy wiemy, jest ponad czasowa, ale to nie moje odkrycie. Nią się podeprę, bo kolejny raz spotkanie w naszym RUTW z okazji Dnia Kobiet - choć Jej tekstów nie było – zaprowadziło mnie do niej.
Program przygotowany przez sekcję kabaretową „Babskie pogaduchy” w reżyserii Ani Rodzik, a w wykonaniu naszych studentek, wspomniał, znane wszystkim uczestnikom uroczystości , teksty z okresu naszej młodości, czyli historycznego już PRL. Było zatem o pończochach (których otrzymanie trzeba było potwierdzić na liście, żeby dział socjalny mógł rozliczyć wydatki) oraz prawie tradycyjnym goździku. Było o starości (tu proszę zerknąć na tytuł), o której wcale nie świadczą ani siwe włosy, ani sfatygowane ciało, co wizualnie i namacalnie przypominają zmarszczki – bo ta zależy od skali , w jakiej ją mierzymy a raczej oceniamy. Jedni mają od jeden do trzy i w tym przedziale mieszczą się bez mała wszyscy, ale jak rozciągniemy pułap od jeden do dwudziestu, to zróżnicowanie nas zaskoczy. Duch młody, planów setki, pomysłów jeszcze więcej (bo czas pozwala) i wylatują niczym z puszki Pandory zobaczyć światło dzienne i sfinalizować się wreszcie. Wkuwanie na pamięć tekstów to nie tylko ćwiczenie szarych komórek, bo, dodając do tego stres wystąpienia publicznego, już nie jest to aż takie zabawne. Iks prób, kombinacje z kostiumami, scenografią – wszystko na głowie grupy. Nie wspomnę o poczęstunku słodkościami, który się zrobił tak normalnym standardem, że jakby zabrakło, to chyba bez awantury by się nie obeszło. Publiczność dopisała tak, że połowa chętnych przybyłych, niestety na stojąco musiała zadowolić się gościną. 


więcej zdjęć w :::GALERII

Nie zabrakło wśród gości naszego burmistrza Leszka Świdra z koszem pełnym prezentów (że też znalazł czas w tej plątaninie obowiązków?) za co wielce dziękujemy i radnego a zarazem niezastąpionego starosty naszego UTW Michała Skowrona z bukietem kwiatów. To zaszczyt, że byliście z nami. Piękny bukiet białych tulipanów otrzymałyśmy również wraz z życzeniami od Honorowego Członka RUTW , radnego Powiatu Nowotarskiego Marka Szarawarskiego. Oczywiście, dziękujemy aktorkom za trud przygotowania spotkania.
Powiem kilka słów o kwiatkach, bo przypomniał mi się monolog komika Abelarda Gizy, który w skrócie mówi tak: Wraca mąż do domu po trzech dniach nieobecności z wiechciem w garści. Żona nie pyta, gdzie był, szuka wazonu i już wybacza mu to, co zrobi w przyszłym miesiącu. Dziewczyny. Co wy macie z tymi kwiatkami, żrecie je, czy co? – no właśnie. Nie żremy, jest nam miło, że pamiętał, a cała reszta nieważna!”
Nie szukam genezy powstania tegoż święta, bo po co? Myślę, że sprezentowano je w zamian za inne świąteczne dni, a mam na myśli wypierane kiedyś święta religijne. My WAM towarzyszki damy takie święto, że będziecie nas po rękach całować. Dowartościujemy tkaczki, maszynistki, konduktorki, prządki, traktorzystki i wszelkiej maści pomywaczki tak, że nikt WAS tak nie docenił nigdy. Wszystko dla klasy robotniczej! Chociaż stop! Sędziny i adwokatki też dostawały służbowy goździk, ale dystans miały niewspółmierny do reszty. I jak to Agnieszka napisała, a Maryla wyśpiewała „Madonno, Polska madonno…, damy ci kwiatek na Święto Kobiet, czapkę na bakier i Polski obie…, damy przyrzeczeń starych tysiące i niebotycznie małe pieniądze..” – nie wiem, czy są celniejsze słowa, żeby ten czas określić?. Ale świętowanie było, można było nawet na luzie poobijać się w godzinach pracy. Władza chciała wykreować inną pamięć i po trosze się udało, bo trwa do dzisiaj, ale wydźwięk ma zupełnie inny.
Ale, tak sobie myślę - patrząc w tył - że stał się też Dniem miłości, kochania, zasugerowania sympatii, a także jej wzbudzenia. Przecież bez kobiet nie istniałyby te uczucia (choć różnie to dzisiaj się ma, ale nie o tym chcę mówić). O czym by pisali tekściarze, a do czego tworzyli muzykę kompozytorzy? Od librett operowych, operetkowych począwszy, przez podwórkowych kataryniarzy, po jazz, blues, country, pop, a nawet hip hop. Wszystko w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest o miłości (bo jeden procent to pieśni patriotyczne i religijne – choć te też trącają o miłość, tylko do nieznanych a opowiedzianych nam bóstw).
Warto wspomnieć o przepięknych słowach znanych szlagierów, bo to wszystko wielka miłość, często ociekająca tęsknotą za nią „ brunetki, blondynki ja wszystkie was dziewczynki…”, „bo miłość mój miły to ja ...”, „nie miałem prawie nic, a chciałem ci darować świat…”, „..posłuchaj słów tych, tęsknota je stworzyła, tęsknota nocą tak mówić mnie uczyła..” - wyśpiewała Villas swoją czterooktawową skalą i aksamitnym głosem, zginając wszystkim kręgosłupy. A cudna Piaf, która wręcz żebrała o miłość w swoich piosenkach? I cała plejada współczesnych od Chrisa Normana przez Celin Dion i naszych fantastycznych piosenkarzy: „..mieć pół kilo biżuterii…”, „…daj, czego chce od ciebie, a od innej nie chcę…” i można by tak w nieskończoność.
Kto by czytał „Lalkę”, „Trylogię”, „Chłopów”, o „Panu Tadeuszu” nie wspomnę, jakby nie było wątków miłosnych? Nikt. Bo po co! Miłość to priorytet tych dzieł i nasi wielcy o tym wiedzieli. A poeci? Ci to dopiero dali czadu! Można by wymieniać pięć stron, ale nie pominę Ildefonsa, Staffa, Jasnorzewskiej, a już korespondencja między Wisławą Szymborską a Kornelem Filipowiczem to istna kindersztuba kamuflażu. Wszystko między wierszami. Fantastyczne i piękne. Trudno ubrać w słowa namiętność, to raczej uczucie do przeżycia i to, jak ktoś odbierze, to tyle ma. Ale maestrem namiętności był niepodważalnie Leśmian. Ten to miał pióro, ale pewnie też i czułe wnętrze, bo nie da się napisać „ W malinowym chruśniaku”, będąc obojętnym na kobiety. Jednak dla mnie niezaprzeczalnie kod kobiecości złamał Tuwim w swoim „Scherzo”:

„Wesoło się śmiała – i nagle w płacz
sam śmiech ją rozpłakał i trzęsie,
i łka, i zanosi się łzami, no patrz,
no patrz, rozpłakało się szczęście.”

Trzeba mieć albo jakąś „Enigmę” w głowie, albo „trzecie oko”, żeby tak rozszyfrować kobiecość.
Kończąc przytoczę anegdotkę: Wracam ze szkoły z ośmiolatkiem, sprytnym i samodzielnym chłopcem, ale wsiada do samochodu z niedopiętym plecakiem, sznurówki wywleczone po błocie ciągną się za nim, kurtka krzywo zapięta, a szalik cudem boskim go nie udusił. Pytam: co się stało? Niby co, babciu? Niby to, jak wyglądasz? On patrzy na mnie, ale chyba mnie nie widzi i z błędnym wzrokiem mówi: bo ja się babciu zakochałem!
Uff….(już miałam w oczach dopalacze czy jakieś zioło – bo możliwości od nagłej) – przytulam go, na ile plecak pozwala i mówię: Cieszę się, bo to cudowne i najważniejsze uczucie w życiu. Po drodze dowiaduję się, że Ala ma dwa warkocze i jest najpiękniejsza w klasie, a jak zerka na niego, to zapomina, że jest w szkole i nawet pani nie słyszy.
Rozgadałam się, przepraszam, ale okoliczność sprzyjała.

Do spotkania za rok. Dbajmy o siebie, bądźmy dla siebie łagodni, dobrzy, wybaczający i spolegliwi, bo „zegar gna, jak gdyby nie umiał iść”, a co gorsze – będzie drożej!

Małgorzata Kaznowska
:::fotografował nas tradycyjnie już Janek Ciepliński


Dzięki Bogu już po, ale udało się choć…,
śniegu trochę brakowało, ale termin jest nieodwołalnie po feriach, a te były obfite śniegowo tylko na początku lutego. Nic nie poradzimy. Trzeba było nie lada kombinacji, żeby zaśnieżyć stok i zmienić konkurencje. Całoroczna praca jednak nie poszła na marne. Dopisali goście – bo ci najważniejsi, ale i kibice, a nade wszystko spisali się na celujący organizatorzy, fundatorzy, darczyńcy i wolontariusze, bo bez nich „ani rusz”. Miałam okazję być świadkiem (z boku) zmagań organizacyjnych głównie w osobie Marka Szarawarskiego - naszego radnego powiatowego i naszej prezes Eli Szarawary. Oni mają tę samą chorobę, co nasz Burmistrz. Nie da się, same kłody pod nogami, zero kasy, ten dał za mało, a tamten, co obiecał w ogóle nie dał nic, Marszałek też nie przegiął w hojności. Ale ONI nie odpuszczali. Cały plan misternie utkany szedł pełną parą, choć każda przysłowiowa złotówka obracana iks razy, bo trzeba zapłacić to, sio i owo i to już!, bo nikt nie będzie za friko realizował zamówień, a przecież wszystko musi być gotowe przed imprezą - a kasy nie ma. Może dołoży Starosta?, może …, no właśnie może. Dołożył nasz Burmistrz, za co wielce dziękujemy. 
Może zacznę od końca, choć organizacyjnie byłam świadkiem finiszu, ale praca Patrycji Przywolskiej, która od dziesięciu lat jest zaangażowana w Senioriadę nie tylko jako sekretarka, ale i emocjonalnie. Wysłanie informacji do kilkunastu UTW w Polsce, ale i za granicę o organizacji i terminach, zebranie danych osobowych kandydatów w konkurencjach, przedziale wiekowym, podanie kont: kto, gdzie, za co ma wpłacić, sporządzenie list (a czasem jest tylko jeden zgłoszony w danym przedziale wiekowym – ale przecież równie ważny jak tych dziesięciu). To Ona odpowiada za całą logistykę emailową. Nie wspomnę o listach osób zgłoszonych, które często w ostatniej chwili się zmieniają, bo ten chory, a tamten po wypadku, a jednak to ważne. W trakcie kończących się konkurencji nasi wolontariusze przynoszą listy z punktacją i wtedy to dopiero zaczyna się „sajgon”. Za tego był ten, a za owego tamta, która nie była zgłoszona, ale była - i co? Mój Boże, zwariować to mało. Patrycha jesteś wielka, że nikt nie został zabity! To cud!
Nasza prezes wysyłała od listopada przez styczeń i luty z przerwą świąteczną dziesiątki SMS-ów, czy ten może, czy jest na miejscu (bo nie daj Boże za granicą u dzieci albo w sanatorium), czy w formie i czy da radę. Zebrania z wolontariuszami – którzy też muszą być w formie (a przecież grypa szalała) nie zawsze były udane. Nie dotarł SMS, nie odczytali, bo tylko dzwonią – szał! Tysiące zapisków, milion karteczek, dodawanki forsy i wiecznie za mało. Nazywam to: o Chryste, czy mnie mama na poniewierkę urodziła? Powoli jednak klarowały się listy i ogarniała. Ale nerwówka była na cacy!
Marek – jak już wspomniałam ma chorobę Burmistrza. PO CO MU TO? - się pytam. Afisz – kontrowersyjny, ale jest!, medale, statuetki pamiątkowe dla uczestników, karteczki pamiątkowe, kamizelki z numerami przyporządkowane zgłoszonym do konkurencji, kto, gdzie, kiedy i o której. Sponsorzy – bo żebractwo miało się dobrze i górowało. Gdzie rozpoczęcie, ile osób, czy mamy na wynajem sali, gdzie pomieścić gości na wieczór integracyjny…, same pytania. Odpowiedzi niby proste, ale finanse - a raczej ich mizerota ci ja - wykręcały kolana, a raczej portfel. Podziwiam, a raczej się dziwię, jak trzylatek na karuzeli, że podołałeś, że ogarnąłeś, że miałeś werwę, siłę, że nie odpuściłeś tym kłodom w każdym wymiarze, że nie rąbnąłeś tym już w grudniu. Przeszedłeś przez to jak baletnica po kruchym lodzie i - no cóż, tylko zazdrościć samozaparcia i tego cudownego dopięcia zamierzenia. BRAWA WIELKIE!
Koniec z „zapleczem”. Jesteśmy w Rabciu i rozpoczynamy spotkanie i otwarcie X Ogólnopolskiej Zimowej Senioriady na Podhalu, w Rabce-Zdroju 2023. Powitanie gości przez naszą prezes i organizatora tegoż szału Marka Szarawarskiego, który sprytnie i lekko, aczkolwiek konkretnie w liczbach i słupkach zaprezentował dziesięć lat Senioriad. Potem mikrofon dla gości, których powitał nasz Burmistrz Leszek Świder i Przewodniczący Rady Powiatu Nowotarskiego. Miłym akcentem było wystąpienie Burmistrza Łaz, który nie dość, że jest ciachem tortowym, to celnie wyłuszczył – nie rywalizację, ale radość ze wspólnego spotkania, która ma dominować nad całością. Przedstawicielki Myszkowa i Gliwic również powitały zebranych, życząc wszystkim uczestnikom miłego czasu za bycie RAZEM.
„Nam nie wypada wygrać” - to komentarz Marka na zakończenie oficjalnej części, po której był koncert rabczańskiego finalisty The Voice of Poland Bogdana Świerczka, a po nim grała nam Karyna Antonienko. 
Wieczór integracyjny w Viktorii, podobno był bardzo udany. Nie byłam, ale z przekazu wiem, że było świetnie i słowa podziękowania należą się właścicielowi panu Dawidowi Bocianowskiemu za smaczne jadło, a nade wszystko gorące, sprawną obsługę i wielkie staranie. Dziękujemy! 
Drugi dzień rozpoczął się świtem bladym, czyli o 08.30 pod Muszlą. Powitania, prezentację grup i ich liderów oraz konferansjerkę prowadził ma się rozumieć Marek z Beatą Śliwińską, bo to następna zarażona tą samą chorobą. 
W rezultacie wcisnęliśmy się na 8 miejsce: 
złoto na dętce – Ludmiła Pędzimąż
srebro wybiegała – Nina Stelmach i Piotrek Sumara
brąz wybiegała – Wandzia Putiatycka
srebro w slalomie – Janek Ciepliński i Tadziu Gronkiewicz.
Wszystkim serdecznie gratulujemy !
Jeszcze raz dziękujemy naszym wolontariuszom, gościom, za liczne przybycie i do ...
Ciekawa jestem, czy będzie następna i kto się tym zajmie? Ale pożyjemy, zobaczymy!

       

Małgorzata Kaznowska

:::Fotorelacja Jana Cieplińskiego i Gosi Kaznowskiej


„...przez to Koło Gospodyń w Rdzawce … oszalaaaaa łam…,”

myślę, że to hymn, a raczej wizytówka tych uroczych, dzielnych, pracowitych, z zapałem i pomysłami kobiet, a wręcz „zakręconych”, których nie powstydziłoby się żadne Stowarzyszenie na naszym globie. Jestem w zachwycie – a wszystko to odkryłam dzięki zaproszeniu nas przez Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Kulturalnego Wsi Rdzawka na „Zapusty” połączone w Dniem Kobiet w rdzawiańskiej remizie OSP. RUTW reprezentowały: panie: prezes, wiceprezes, kierownik biura i kobieca część Komisji Rewizyjnej.
Ludzie, – jaką oni tam mają salę spotkaniową? To Rabka leży i nie tylko na obie łopatki, ale i na kolanach. Już nie wiem, czy było mi żal, czy wstyd, że u nas prócz …, no właśnie prócz niczego, to miejsce do spotkania na taką ilość osób jest ewentualnie w parku. Całe spotkanie prowadziła pani Basia Rapacz, której mogę tylko pogratulować cudownej więzi z ludźmi, niesamowitej estymy do zebranych i profesjonalnego luzu konferansjerskiego. Wciągnęła wszystkich do zabawy, konkursów mających na celu radość i zacieśnienie więzi. Hitem było wystąpienie pary, która pod genialną składankę znanych przebojów - raz ONA, raz ON albo się kokietują, albo mają szalone pretensje do siebie. Brawo!!
Szefostwo OSP czyli Prezes Dariusz Paprocki, Komendant Grzegorz Latawiec, radny Rdzawki Jacek Latawiec jednocześnie szef Stowarzyszenia, Sołtys – Józef Filas, a nade wszystko szefowa Koła Gospodyń pani Danusia Zając dbali o gości wręcz pieszczotliwie. Oczywiście był nasz Burmistrz Leszek Świder, który czuł się tam, jak w fajnej rodzinie (bo nie każda fajna). Ach, zapomniałambym, że też księżach z ichniejszej parafii, którzy zaszczycili spotkanie swoją obecnością – co jest dzisiaj w tzw. „cenie”.


:::FOTORELACJA

Poczęstunek, w wykonaniu wiadomym, był obfity i przesmaczny. Wszystko „jak u mamy”. Misterne kanapeczki, miniaturowe rogaliczki dociunciane chyba pęsetą i przez lupę – bo inaczej sobie tego nie wyobrażam - ciepła pizza, paszteciki z przeróżnym nadzieniem i upstrzone kminkiem, gorący barszcz, że nie wspomnę o wędlinach, których smak już mało kto zna, a kęsek boczku, na który się złakomiłam - było mi żal połknąć, bo to prawie orgazm smakowy - no i obowiązkowo wykwintne ciasta z masami. Występy góralskiej młodzieżowej grupy „Powicher”, śpiew, tańce i kapela, która nie przerywała muzykowania nasyciły nas góralską muzyką i tańcami na długo. Nie obeszło się bez tańców na
parkiecie, a prowodyrem był szef OSP.
Żeby nie puste ściany, to czułabym się jak w komnacie zamkowej. Ale, że wszystko jest względne, a nade wszystko się kończy – rozstaliśmy się z gospodarzami po królewsku. Żegnał nas pan Burmistrz czule i zacnie, uroczy Sołtys z butelką pigówki („aaa, bo się wom przydo”) i przesłodka pani Danusia, która wręczyła każdej po paczuszce smakołyków. Wyszłyśmy jak po królewskim weselu, a nawet jak reprezentacja świata i, choć aura była paskudna, wróciłyśmy do domu szczęśliwie. Długo czułam serdeczność i nieprzemożną gościnność gospodarzy, – bo to dzisiaj jak brylant na kostce bruku.
DZIĘKUJEMY i niech Was Pan Bóg broni, żeby to były ostatnie Ostatki.
Chcemy dożyć września – i imprezy Stulecia OSP - bo wtedy - to się będzie działo, a już jesteśmy zaproszone!

Małgorzata Kaznowska


„ …zaśpiewajmy jak najpiękniej…
naszej Świętej Panieneczce….”

No i stało się, choć nikt nie przypuszczał, że będzie aż tak uroczyście, starannie przygotowane i co tu dużo mówić „na medal”!.
Może najpierw podziękuję Szefostwu Rabczańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej za udostępnienie lokalu, gdzie - jak by na to nie patrzeć - jest scena, a ta - była do zbawienia koniecznie potrzebna i wyniosła całość do Victorii! Dziękujemy bardzo.
Tegoroczne Jasełka, przygotowane przez Anię Rodzik w całości, a to: scenariusz, scenografię, reżyserię i kostiumy nie tyle zaskoczyły, co były szokiem profesjonalizmu. Jestem przerażona, że jedna osoba podołała temu wyzwaniu i to w staranności i w niesamowitej ilości czasu poświęconego, aby wszystko było doskonałe. Anka, Ty się wypalisz! Weź kogoś ze sobą do pomocy – bo jedna osoba tego nie udźwignie. To jest przedsięwzięcie dla kilku zaangażowanych i oddanych sprawie osób. Padniesz nam – a my chcemy jeszcze!! 
WIELKIE BRAWA to MAŁO! Jestem zachwycona, ale i przerażona ogromem pracy, jaki sama włożyłaś w ten spektakl. Jasne, że bez aktorów nie ma przedstawienia i też WIELKIE BRAWA dla Moniki Krzemińskiej i Ciebie ( obie w dwóch obsadach), Krysi Wojdyły, Anki i Andrzeja Wzorków, Kazi Starmach, Majki Tobijczyk, Uli Kapłon, Irenki Wójtowicz, Jadzi Głowackiej z iście anielskim głosem i Grażyny Janowskiej-Serafin za gitarowy akompaniament. Uszyte przez Ciebie, Aniu własnoręcznie stroje były ozdobą sceny – było widać kunszt, staranie, pomysłowość, koraliczki i broszki i to coś, co trudno nazwać, a jest i błyszczy.
Nie jesteś Wielka! 
Jesteś OLBRZYMIA i pokłon do stóp od nas wszystkich.
Koncert kolędowy naszego chóru Cantabile, który zakończył to urocze, a wręcz magiczne spotkanie był równie piękny, a i dopieczony repertuarem i wielkim wkładem pracy chórzystek. Mało kto wie, że tygodniowa ilość prób rozrywa normalność dnia. Zegarek!!! I galopem na próbę. To reżim. Temu trzeba się podporządkować, czy komuś się podoba czy nie, ale wyjście na scenę i wspólne śpiewanie jest satysfakcją i efektem tego bata! Kolędowanie niesie ze sobą nadzieję, jakiś cud lepszego, stania się na nowo człowiekiem, odrodzenia i dobra. Właściwie nie ma terminu kolędowania. Pamiętam, jak leżałam na OIOM-ie w kompletnej niemocy fonicznej, a w głowie mruczało mi „wzgardzony okryty chwałą…” a był lipiec, ale mnie tylko kolędy dogoniły i podnosiły z niemocy jak czarodziejski dźwig.
Jeszcze raz dla WSZYSTKICH wielki ukłon i podziękowanie za ogrom pracy i poświęcenie.

Spotkanie „pokolędowe” w siedzibie naszego Stowarzyszenia, przygotowane do południa przez Ewę Rypel z córką Martą, Zosię Chudą i Wandzię Putiatycką zwieńczyło całą uroczystość, która miała na celu wspólne pobycie po stresie występu – bo taki zawsze jest, a nagroda się należy za ten trud i znój pracy. Uświetnili ją nasi notable rabczańscy: pan Burmistrz Leszek Świder, Marek Szarawarski, były szef Rady Miejskiej i nasz starosta roku Michał Skowron i wiele innych bliskich nam osób. 
Wypieki domowe, ale tym razem nie tylko na słodko, sponsorowała Jadzia Głowacka i Ula Kapłon – nie komentuję, jestem w szoku!
No cóż. DZIĘKUJEMY i zapraszamy na następny show!

Małgorzata Kaznowska
Zdjęcia w
:::GALERII:Jan Ciepliński i Małgorzata Kaznowska.


ZAPROSZENIE DO PROMOCJI
Jubileuszowa X Ogólnopolska Zimowa Senioriada na Podhalu odbędzie się 27-28 lutego 2023 w Rabce-Zdroju. Udział w spotkaniu, oprócz Seniorów z całej Polski, potwierdzili również zawodnicy i kibice z Ukrainy i Austrii
Do 23 lutego br. zapraszamy pensjonaty, sanatoria, lokale gastronomiczne i inne zakłady do składania materiałów promocyjnych w formie:

1) elektronicznej na adres: senioriada.rabka@gmail.com 
2) papierowej w biurach:
    • Centrum Kultury, Sportu i Promocji w Rabce-Zdroju, ul. Chopina 17 od poniedziałku do piątku w godzinach 8-15 
    • RUTW, ul. Orkana 47 (willa „Warszawianka”) w poniedziałki 11:30 - 12:30, w środy i piątki 11:00 - 12:30.

Przed pandemią w Senioriadach brało udział blisko1000 zawodników i kibiców. Nasza impreza prezentowana była podczas Międzynarodowej Europejskiej Konferencji Edukacyjno-Naukowej, w Auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

Przewodniczący
Komitetu Organizacyjnego Senioriady
Marek Szarawarski


Wycieczka Morawski Kras - Praga

  • 1 dzień: wyjazd godz. 7. 00, przejazd na Morawski Kras w Czechach, zwiedzanie: przejazd kolejką Eko - Train do Jaskini Punkewni, zwiedzanie Jaskini, spływ łodziami podziemną rzeka do „Bajkowego Jeziora” i „Bajkowego Domu”, wyjazd kolejką linowa nad przepaść Macochę, spacer nad Punkwią, Obiadokolacja, przejazd na miejsce zakwaterowania , nocleg.

  • 2 dzień : Śniadanie. Wyjazd na zwiedzanie Pragi: Hradczany, w tym: Zamek Praski, Katedra św. Wita, Pałac Królewski, Złota Uliczka, Loreta, Strahovski Klasztor, przejście do zabytkowej dzielnicy Mala Strana; oglądanie kościoła św. Mikołaja i Wyspy Kampa, spacer po średniowiecznym Moście Karola, rejs statkiem po Wełtawie, przejście na Plac Wacława. Przejazd na miejsce zakwaterowania, nocleg.

  • 3 dzień : Śniadanie. Wyjazd na zwiedzanie Pragi. . Dzielnica żydowska Josefov, Rynek Starego Miasta: Ratusz ze słynnym zegarem "Orloj", Kościół Św. Mikołaja, Kościół Marii Panny, Pomnik Jana Husa, czas wolny, 
    Wyjazd w drogę powrotną. Powrót około godziny 22. 00 

Kolejność zwiedzania może ulec zmianie.
Cena 780 zł od osoby ( przy grupie min. 40-osobowej)
Cena zawiera: 
transport: autokar turystyczny o podwyższonym standardzie, noclegi: 2 noclegi , pokoje 2 osobowe z łazienką, wyżywienie: 2 śniadania w formie szwedzkiego stołu w Hotelu, 2 obiady w Restauracji .
pilot: opieka pilota na całej trasie,
zwiedzanie: zwiedzanie prowadzi pilot w granicach prawa, nie oprowadza po muzeach, 
ubezpieczenie: KL, NNW, 
składki: TFG, TFP,
podatek VAT.
Cena nie obejmuje kosztu biletów wstępu, na które należy przeznaczyć:
Ceny z 2022 r.
- ZAMEK PRASKI -TRASA KRÓTKA Stary pałac królewski, Bazylika Św. Jerzego, Złota Uliczka z Wieżą Daliborką ,
- Winnica Św. Wacława - normalny 250 KC, sam wstęp na teren kompleksu zamkowego jest bezpłatny,
- Wzgórze Petrzin – wjazd kolejką 26 KCZ – dorośli, 13 KC dzieci , labirynt 50 KCZ - dzieci
- METRO ok. 15 KC dzieci, ok. 30 KC dorośli ( przejazd do 5 stacji)
- REJSY STATKIEM - około 200 KC – dorośli,
- Jaskinia Punkevnia - ok. 280 KC


Z głębokim żalem i smutkiem informujemy, że 20 grudnia zmarł nasz Kolega 
śp. Jan Kwaśniewski

Rodzinie składamy wyrazy głębokiego współczucia.
Koleżanki i koledzy RUTW.


Napisz testament !!!

13 grudnia w Sali Obrad Urzędu Miejskiego odbyło się niezwykle interesujące spotkanie „Sukcesja rodzinna i firmowa” ze specjalistkami usług firm Konsultingowych i ubezpieczeń p. Magdaleną Jagiełłą i p. Katarzyną Baran – Lorek

Wg badań tylko 13 % społeczeństwa jest świadomych tego, jak należy właściwie sporządzić np.: testament. 
Wykład Pań uświadomił nam wiele zawiłości związanych z sukcesją. Dowiedzieliśmy się:

    • że odręcznie , nawet bez świadka, napisany testament jest ważny,
    • na czym polega uposażenie wzajemne,
    • że rozdzielność majątkowa działa tylko do śmierci,
    • o przepisach dotyczących zachowku (przedawniał się po pięciu latach, a obecne przepisy mówią co innego),
    • o różnicach między wykluczeniem a wydziedziczeniem,
    • o pełnomocnictwie bankowym pośmiertnym,
    • o wadze, jakiej podlega dokładne czytanie zapisów w dokumentach ubezpieczeniowych i innych.

Podczas dyskusji padło wiele szczegółowych pytań, na które Panie dogłębnie, rzeczowo i merytorycznie zrozumiałym językiem odpowiadały i wyjaśniały. Zasugerowano, że powinna odbyć się ogólnopolska akcja pn. NAPISZ TESTAMENT.

To ważne, ciekawe i uświadamiające spotkanie mogło odbyć się dzięki naszej koleżance Zosi Teper. Zosiu, dziękujemy!
A za zdjęcia dziękujemy Jankowi Cieplińskiemu.



Sekcja Plastyczna serdecznie zaprasza na wystawę prac malarskich i rysunków:
Martwe natury i ” Zatrzymani w czasie”
oraz występ
Grupy Kabaretowej.

Spotkanie odbędzie się 29 listopada (wtorek) 2022r. o godzinie 16:00
w siedzibie RUTW.

Zarząd Stowarzyszenia RUTW
Zadanie dofinansowane ze środków Urzędu Miejskiego w Rabce-Zdroju. 

:::RELACJA


W przyszłym roku planujemy wczasy w Grecji.
Zainteresowani mogą zgłaszać się w biurze lub telefonicznie u E. Szarawary, 723799542.

Wczasy dla SENIORÓW PANTALEIMONAS TERMIN: 04 – 15 września, 10 dni w Grecji (9 nocy), Cena-1749,00 zł/os

Cena zawiera:
• 10 dni pobytu (9 noclegów w Grecji)
• transport autokarem klasy LUX (WC, klimatyzacja, DVD, uchylne siedzenia, barek) na trasie Polska– Pantelimonas (GRECJA) – Polska
• wyżywienie HB - 2 posiłki dziennie (śniadania w formie szwedzkiego bufetu oraz serwowane obiadokolacje dwudaniowe + owoce + napoje)
• opieka polskojęzycznego rezydenta (jesteśmy z naszymi klientami na miejscu przez cały sezon)
• pełne ubezpieczenie KL, NNW, bagaż, lekarz na wezwanie
• wieczorny wyjazd do urokliwej wioski w górach Palias Panteleimonas wpisanej do listy światowego dziedzictwa kultury UNESCO 
   z przepięknym widokiem na rozświetloną Riwierę Olimpijską
• spacer na tradycyjny grecki targ
• możliwość zakupu innych wycieczek fakultatywnych na miejscu w Grecji
• Nocleg transferowy w Serbii ze śniadaniem 26 €/os

* BASIA, ZOFIA, SYMPOSIO- Grecja/ PANTELEIMONAS (Riwiera Olimpijska). Wszystkie apartamentowce położone niedaleko siebie, 
   ok. 80m od morza, wszystkie pokoje z aneksami kuchennymi i umeblowanymi balkonami. (lodówka, czajnik, naczynia, telewizor,
   bezpłatne WIFI). Pokoje 2,3—osobowe
* Do ceny za pobyt należy doliczyć jednorazową obowiązkową składkę 20 zł na TFG+TFP 
* Cena może ulec zmianie w zależności od miejsca wyjazdu z Polski i zmiany sytuacji na rynku w 2023 roku
* Dopłata do pokoju jednoosobowego 500 zł
* klimatyzacja dodatkowo płatna 5 €/dzień


Dyplom z miłości

O miłości i można nieskończenie, powielając dźwiękiem jej znaczenie…, i niech mi wybaczy mój ukochany Julian Tuwim, że odważyłam się przerobić jego słowa, ale takie mam w głowie i innych nie mogłam znaleźć i wiem, że się nie obrazi, bo któż inny może lepiej o miłości niż on? Noo…, może Leśmian mógłby stanąć w konkury, albo Pawlikowska – Jasnorzewska i pewnie kilkunastu innych, ale jakoś to mam w sercu i tym się pokieruję.
26 listopada 2022 byliśmy na spektaklu Krakowskiej Akademii Teatralnej im. St. Wyspiańskiego na dyplomowym występie studentów tejże akademii „Dyplom z miłości”. Nie wiem, jak zdać relację, bo przecież miłość to nasze chcenie, pragnienie, każdy o niej marzy, o nią zabiega, jest i to tak normalne, ludzkie, ponadczasowe i każdemu tak bliskie, że nic innego nie jest normalniejsze. Nawet podczas wojen, epidemicznych zaraz, wybuchów wulkanów, fal tsunami i innych kataklizmów – mamy jedno w głowie, żeby był blisko nas ktoś, kogo kochamy i ten kto nas kocha. Chcemy być przytuleni i objęci, bo to nasza nadzieja na zmianę na lepsze, na odwrót złego, na cud, że się stanie i będzie dobrze.
Młodzi aktorzy (zeszłoroczni absolwenci tejże Akademii) przedstawili piękny spektakl, posiłkując się słowami osobistych listów między znanymi nam postaciami, które były pełne ich tęsknych, miłosnych wyznań osobistych. Każdy z nas mógł się podpiąć pod któreś słowa, a to te między Wisławą Szymborską z Kornelem Filipowiczem – bo były pełne pikanterii, niedomówień, figlarności i podtekstów. Albo pod słowa między Jeremim Przyborą a Agnieszką Osiecką, których dwuletni związek zaowocował w świetne teksty, ale skończył się rozłąką. Cudowne słowa w listach z więzienia Jacka Kuronia do ukochanej żony Gai, które były dla mnie nowością i miałam gęsią skórę, że ten odważny i bezprecedensowy działacz okresu walki o wolność mojej ojczyzny był takim romantycznym kochankiem. Niesamowite wyznania między Marią Dąbrowską i jej partnerką Anną Kowalską wprawiły mnie w osłupienie, ale nowość przyjęłam, bo one tak chciały. Było też o Jarosławie Iwaszkiewiczu, który miał partnera i na równi z małżonką kochał go nad życie.
Ufff… działo się. W międzyczasie odśpiewane współczesne utwory pieśni miłosnych znanych kompozytorów i wykonawców uświetniły widowisko, sprowadzając go - no dla mnie - do musicalu. 

Było pysznie, uroczo, czule, tkliwie, ciepło i pięknie. Tak jak w założeniu: napędziło nas, dało świeże dobro, zainspirowało od nowa, bo tego – choć nie wiemy, to chcemy. Musimy od czasu do czasu to dostać, żeby odświeżyć wspomnienia, dobry czas, który przeminął i umknął, a jednak tkwi w nas i w takiej chwili daje nową energię, nadzieję i otwiera na miłość. Każdy ma prawo do miłości od bezdomnych po miliarderów, ale nie każdemu albo to dane, albo nie udaje się nie wiedzieć czemu. Pamiętajmy, że między narodzinami, a śmiercią, najważniejsza jest miłość, choć wiem dobrze, że najczystszym uczuciem, jakim dysponujemy, za jakie nie da się ani zapłacić, jakiego nie da się na nikim wymusić, ani wyszantażować jest tęsknota. Jednak miłość jest wszędobylska. Gdyby jej nie było, zniknęłaby literatura od bajek, przez teksty pieśni, po szczyty poezji i dzieł literackich, Cóż byłaby warta Trylogia bez Krysi, Kmicica, Basi i Wołodyjowskiego, nie mówiąc o Zbyszku z Bogdańca i Danusi z Krzyżaków i całej reszcie cudów literatury pięknej, poważnej i najpoważniejszej – bez romansów i zakochanych bohaterów. A no nic. Nikt by nie czytał, bo po co. Wyśpiewano pięknie i z wielką empatią wiele pięknych piosenek o miłości bliskich naszemu sercu. Byliśmy w zachwycie. 
Zakończę słowami mojej ukochanej piosenki: 
„…mam tylko ciebie, choć o tym nie wiesz…”, 
no właśnie – i może to też jest ta wielka miłość, kto
wie?

Kłaniam się aktorom Akademii Sztuk Teatralnych
Zachwycona 
Małgorzata Kaznowska


Spotkanie z naszym panem Burmistrzem Leszkiem Świdrem

22 listopada 2022 na spotkanie z członkami naszego Stowarzyszenia wyraził zgodę Burmistrz naszego miasta. Trochę miałam mieszane uczucia. Nie uczestniczę w działaniach ani Rady Miejskiej, ani w innych wydarzeniach. To nie moja bajka. Niech robią, co do nich należy, a jak nie robią to ich problem. Nawet miałam nie przyjść, bo ostatnie moje stany zdrowia szaleją i muszę się poddać podupadającej formie ciała. Ale poszłam. No i ….
Wypunktowane problemy, które Burmistrz przygotował do omówienia z nami rozwinięte słownie do tzw. bólu - merytorycznie, spokojnie, bez przystanków typu y y y, z wielką wiedzą bieżącą i tą do tyłu (bo objęcie stanowiska z długiem Gminy ponad 26 miliomów to nie przelewki, a nawet graniczy w hochsztaplerstwem – ale objął) zaimponowały mi. Każdy odebrał po swojemu, ale moja refleksja jest moja.

  • powietrze plus kanalizacja. Informacja zwalała z nóg. Czym palimy, tym oddychamy. Każdy wie swoje. Ale problem jest i to ogromny,

  • ścieżki rowerowe zakończone pętlą – żeby nikogo nie trzeba było ściągać z tzw. końca,

  • wyciąg na Maciejowej – odwieczny problem,

  • basen – bez którego no cóż – nie ma nas,

  • rewitalizacja Rynku!!!!!!!

  • fotowoltaika

  • elektryczny autobus po mieście,

  • gospodarka niskoemisyjna.

Było jeszcze o VeloRaba, istnieniu i remoncie szpitala, o wymaganiach, jakie stawia bycie uzdrowiskiem, o tym, że w 2024 r. będzie 160- lecie naszego Uzdrowiska i też trzeba to i zaznaczyć, i uczcić. Wszystko Pan Burmistrz mówił z tzw. „głowy” - spokojnie, fachowo, kompetentnie i z wielką wiedzą na dzisiaj i „jutro” i niesamowitym zaangażowaniem. Myślałam, że tylko „szaleniec” chciał być burmistrzem w takiej sytuacji finansowej - no cóż bez precedensu i zwalające z nóg – ale źle myślałam. To człowiek, któremu autentycznie zależy na podźwignięciu miasta do rangi uzdrowiska, wyjściu z kanału zadłużenia mimo niebotycznych problemów finansowych. Facet, który miał super spokojną pracę, był ceniony i żył sobie w spokoju, wpakował się w MATRIX Rady, długów, z których, mimo dna finansowego państwa, chce wyjść, w niezgodę mieszkańców międzysąsiedzką, która utrudnia działania zamierzone. Ogólnie koszmar.
Wszystko, o czym mówił, to nie przechwałki typu „jestem z Rabki, mądra i śliczna”, to konkretne cele poparte analizą finansową.
Najbardziej podobało mi się nieszukanie polskiej, tzw. „winy Tuska”, że tamci źle, a my biedaczyny nic nie możemy. MOŻEMY i ZROBIMY!
Miałam na końcu spytać, ile i jakich trzeba mieć uszkodzonych synaps, żeby startować w takiej sytuacji na burmistrza, ale mnie uprzedził: „ tato tu jest pięknie, chcę tu żyć i być, tylko zróbmy coś, żeby było normalnie” – i zwalił mnie po raz kolejny z nóg. Może kiedyś wróci mój patriotyzm lokalno-ojczysty, bo na dzisiaj jest marny. Jak mi znowu ktoś powie, że nasz Burmistrz jest „ciamajdą” i się nie nadaje na to stanowisko, to zbiorę wszystkie siły, jakich nawet nie mam i będę walczyła o Jego bycie w Urzędzie. To prawy i uczciwy gość.

Kto nie był – no cóż, nich żałuje, bo warto było posłuchać Jego wizji, która była przekonująco, jasna i prosta, tylko z kasą krucho. Ale i ogólnoświatowy krach daje w kość.

Kłaniam się Panu Burmistrzowi nasycona optymizmem
Małgorzata Kaznowska


Bez ułanów ani rusz !

Okazja – jak rokrocznie niosła nas sercem, bo jak inaczej uczcić kolejne Święto Odzyskania Niepodległości, jak nie pieśnią, wspólnym byciem i tym czymś, co nierozerwalnie nas łączy, jak magiczny opatrunek. I choć wolność globalnie się kurczy, bo Internet, nośniki elektroniczne z których korzystamy w każdej chwili, a głównie bankomatowe karty gotowe do sprawdzenia na co i ile wydajemy pieniędzy, w takim dniu czujemy się wolni. Jakoś tak mamy, że wtedy traci inwigilacja swoją moc. 

   „Dla mnie Polska, to znaczy język,
    Którym mogłem mówić od dziecka 
    To nad Rynkiem krakowskim księżyc 
    To Gałczyński, Tuwim, Osiecka 
    Dla mnie Polska, to bliscy ludzie 
   Zieleń lasu i zagon żyta….”
                                             Andrzej Sikorowski 

Dziękuję naszemu chórowi Cantabile pod batutą Zosi Zborek, za przygotowanie koncertu okolicznościowego, ale nade wszystko dziękuję przybyłym, bo bez nich byłaby kompletna plajta. Za poczęstunek dziękuję Jadzi Głowackiej, której domowe wypieki osłodziły nam spotkanie. Życzę fajnej kondycji wszystkim. Dożyjmy przyszłego roku, bo warto.

Małgorzata Kaznowska
:::W GALERII zdjęcia Jana Cieplińskiego


Jej Rzym

...a teraz i nasz, bo jak inaczej nazwać spacer, w który poprowadziła nas po Wiecznym Mieście Monika Rzonca na ostatnim wykładzie 08 listopada 2022.
Od razu przeproszę wykładowczynie, że traktuję ją per ty, ale moja z Nią bliskość jest od jej urodzenia i „paniowanie” było by niezmiernie dla mnie niezręczne w tej relacji. Dlatego czytelników proszę o wybaczenie.

Senatus PopulusQue Romanus
- senat i lud rzymski, to herb miasta: czerwona tarcza francuska (kolor związany z Imperium Rzymskim i Kościołem Katolickim), złoty krzyż grecki i skrót SPOR. RZYM kościołami stoi, ale ” fontanny same w sobie są warte podróży do Rzymu” - pisał Shelley.
Temat nie tyle rzeka, co ocean. O Rzymie można długo i bez końca.

Zadane na początku wykładu pytanie: kto był w Rzymie, i las rąk – udowodnił, że miasto nie jest z Kamczatki, że wielu z nas tam było i każdy ma swoje wspomnienia, bo przekaz przewodnika był delikatną sugestią, gdzie byliśmy i co ważne, ale to czegośmy doświadczyli podczas wykładu było tzw. „wisienką na torcie”. Żaden przewodnik nie jest w stanie w ciągu kilku dni zwiedzania ani opowiedzieć o tym, bo wymagałoby kilku tygodni. Jest standard pokazać co kultowe i i i koniec.

Monika z lekkością opowiadała, będąc tam duchem, bo przecież przez pięć lat studiów w Institut Di Belle Arti przedreptała to miasto fachowym okiem artysty. Tym razem przedreptała z nami to, co nas ominęło z przewodnikiem w niewiedzy, ale i bez żalu.

Zakamarki Rzymu – taki był cel spotkania. No i teraz mam problem, bo ilość przekazanej przez nią wiedzy przekroczyła moje notatki. Normalnie, po ludzku nie nadążyłam. Byłam w Rzymie iks lat temu, ale to tak, jak by ktoś w Rabce był przed I wojną. Wszystko się zmieniło. Tam zabytki grzecznie stoją, ale wiedza o nich poszła daleko do przodu. Archeolodzy antyczności szperają nieustannie gdzie się da i nowości przybywa z dnia na dzień, trudno z wiedzą nadążyć nie będąc w tzw. branży. Ale i zainteresowanych ubywa, bo wielu pokonuje łatwość dostępu do newsów w Internecie, a ich płytkość jest głównie błacho traktowana i wystarczająca dla wielu. A tu - okazało się inaczej.

 Zostaliśmy – dzięki niej - wciągnięci znowu w te archaiczne ruiny odkopane, odrestaurowane, udostępnione i na odległość ręki namacalne z ciekawą, interesującą opowieścią. Jej „duch” poniósł nas w tamten nie tylko antyczny świat. Nie będę pisała nazw wzgórz, na których leży „malutki” Rzym, bo to każdy sobie znajdzie w wiadomym miejscu i że pomnik króla Wiktora Emanuela II, który zjednoczył Włochy, to Ołtarz Ojczyzny zwany Vittoriano - jest najwyższą budowlą w Rzymie też każdy wie, ale już że ostatnie przemówienie Benito Mussoliniego w 1943 r. zostało wygłoszone z balkonu Pałacu Weneckiego – to nie jest aż takie wiadome – a wtedy nastąpił koniec reżimu faszystowskiego. Że wewnątrz dziedzińca tegoż pałacu (wejście od strony Placu św. Marka – często pomijanym przez turystów) znajduje się trzy metrowa rzeźba Madame Lukrecji, a to jeden z „gadających posągów” w tym mieście. Nowinką jest, że można do niego przyczepiać na karteczkach satyryczne wierszyki ośmieszające władzę w mieście, jak i rozrzutne życie kleru na równi z papieżem (ale oni mieli go blisko, może my damy spokój papieżowi). I tu moja propozycja, żeby takiż monument postawić w każdym mieście w naszym kraju – może zaczniemy od Rabki? Było by mieszkańcom lżej na wątrobie i duszy, a włodarze i kler dowiedzieliby się, co o nich myślimy! Dla mnie fantastyczne. Kto jest za ??

Żeby nie rozwlekać dodam tylko, że było o tym:

    • co wpłynęło na iluzje optyczną u Lojoli,
    • kto się wbudował w kolumny Świątyni Hadriana,
    • od czego pochodzi nazwa Trident? I czyj grób był pod jednym z kościołów,
    • co ma wspólnego Ceffe Greco ze Słowackim, Mickiewiczem, Norwidem, Krasińskim Lenartowiczem, Kraszewskim, Matejką i innymi bonzami po Sienkiewicza, Przybyszewskiego i Turowicza? , że nie wspomnę o Goethem, Liszcie, Ibsenie, Andersenie i innych,
    • które schody są najdłuższe i najszersze w Europie,
    • co spływało ze wzgórz Pincio, jak je zagospodarowano i co miał Paryż wspólnego z Rzymem podczas Stu Malarzy na Via Margutta wiosną i jesienią,
    • gdzie po drodze jest szpital lalek,
    • o co chodzi w niesamowitej historii Parku Borghese i 229 popiersiach wśród których są tylko trzy kobiety między innymi Katarzyna Sieńska, a wśród facetów i nasz Henio Sienkiewicz,
    • kto sprzedał kolekcję Borghese do Luwru i co z tym miała wspólnego Paulina Bonaparte,
    • jakie miał wpływy i na co książę Mattei,
    • w którym kościele freski na suficie ogląda się na stole, bo jest … no właśnie co,
    • tknięta została dzielnica Żydowska (ale o tym w następnej prelekcji),
    • dlaczego św. Walenty jest patronem zakochanych, choć był lekarzem nowatorskim biskupem, który złamał zakaz zawierania małżeństwa młodym legionistom, a w więzieniu zakochał się w niewidomej córce strażnika,
    • o kulcie perskiego Boga Mitry – ale to też będzie w następnym wykładzie - bo wieść szeroka,
    • dlaczego zasypano gruzem bazylikę św. Klemensa.

Kończę. Bo się pogubię.

Jeszcze – bo nie stękaliśmy z powodu siedzącej pozycji - Monika poszła z nami na wzgórze Awentynu i uliczką św. Sabiny gdzie jest najpiękniejszy na świecie pomarańczowy ogród. Ale o tym też ma być w następnym opowiadaniu przedreptanym. Bo tam na wzór ogrodu różanego z paryskiego Lasku Bulońskiego utworzony został przez Mayley Senni w 1907r. rzymski park różany na byłym cmentarzu Żydowskim - we …. we wzruszającym kształcie menory - i to mnie rozwaliło uczuciowo. Że się też tak dało !!
Ach – jeszcze o Rycerzach Maltańskich! Watykan nie jest jedynym państwem na terenie Rzymu. Drugim, jest niezależne najmniejsze państwo świata, a to Zakonu Rycerzy Maltańskich - dziś zwane Zakonem Kawalerów Maltańskich. To swoista enklawa, otoczona murem i wojskowymi trofeami. Teren zamknięty. Historia Templariuszy, ale i teorie spiskowe dodają mu pikanterii o wywiezionym skarbie i ukryciu go, a miejsce podobno zakodowane jest w masońskich płaskorzeźbach dekorujących plac. Znamienna dla mnie jest „dziurka” w drzwiach od klucza w murze odgradzającym plac od ogrodu zakonnego. I to pokazałam na zdjęciu! Przez mało którą „dziurkę” jest taki widok !!!
Jak można sądzić - zakończyliśmy nasz pobyt na cmentarzu, bo tam jest koniec każdego z nas.
Czekamy na ciąg dalszy i poszerzenie zakamarków Rzymu.
Kłaniam się osobiście w pas Monice za to, że lekko. profesjonalnie i z takim czarem swojego ducha – który dało się czuć, - bo myśmy tam z Nią byli - wciągnęła nie tylko mnie w smakowite zakamary Wiecznego Miasta. Było pysznie!! Brakowało lampki wina, ale i o tym pomyślimy!

Małgorzata Kaznowska
Zdjęcia: Jan Ciepliński


Rabczański Uniwersytet Trzeciego Wieku w Rabce-Zdroju
zaprasza na

Lekcję Śpiewania
pieśni patriotycznych

z okazji Święta Niepodległości

W programie:

- koncert chóru CANTABILE pod dyrekcją Zofii Zborek

- wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych.

Wstęp wolny

14.11.2022 r. (poniedziałek), godz. 16.00
w siedzibie RUTW ul. Orkana 47 willa Warszawa


Byliśmy w Krynicy, ale żeby tylko ….

no właśnie, żeby tylko. Ponieważ jest już po wyprawie, to mogę zacząć od końca.
Pogoda przeraziła część chętnych, bo jak jechać na wycieczkę w deszczowy czas i prawie o 10 stopni obniżoną temperaturę od wczoraj, ale jakoś się wygramoliłam. Trudno. Pewnie tak ma być. Nie tylko ja się decydowałam w deszczu i zimnie prawie do szpiku kości przyjść na zbiórkę na dworcu. Obciekające parasole, kurtki i czapki ( tylko przezorni mieli) trochę dodało otuchy, że nie tylko ja ryzykuję przesiedzeniem wycieczki w autobusie. Ale już za Mszaną Dolną, gdzie wsiadały nasze koleżanki z RUTW, wycieraczki przestały być potrzebne.

No i teraz od końca:
Michał Skowron był naszym przewodnikiem i do Niego chcę skierować te słowa. MICHAŁ - mimo że nie padało, ale ziąb i przeciągi dawały się ostro we znaki - rozgrzałeś nas swoim przewodnictwem, bo TY prowadziłeś grupę. Rozległa wiedza, jaką nam przekazałeś, z niezliczonymi ciekawostkami od Cesarstwa Austro – Węgierskiego, przez najazdy Tatarów, szwedzki potop, zakamarki wiosek, które okazały się mieć wiele wspólnego z Rabką, konfederatami barskimi i tym, co jeszcze zdążyłam zanotować (choć ja też byłam tylko na wycieczce i powinnam słuchać i mieć luz – a jednak tam mi przyszło – czego nie żałuję, ale to w tekście będzie) - sprawiła, że nikt nie żałował tego deszczowego wyjścia z domu. Masz cudowny dar gawędziarstwa, a nieogarnione wiadomości, które umiesz przekazać w sposób i merytoryczny i ciekawy, a nade wszystko przystępny z ogromnym wachlarzem dowcipu i tego czegoś co - jak to mówią - „się ma”, sprawiły, że była to jedna z udańszych wypraw naszego UTW. Reszta na końcu.

Zaczęło się już od Raby Niżnej, gdzie w byłym dworze miała długie lata letnią rezydencję Huty im. Lenina. Michał znał każdy pagórek - Lubogoszcz, Śnieżnicę, Gruszowiec i Ćwilin. Skąd nazwy Lubogoszcz i Lubomierz - a no: Sebastian Lubomirski swojej ukochanej rzekł: luba bierz, ile chcesz! Takie wtedy dawano dary ukochanym. Dowiedzieliśmy się o przełęczy Rydza Śmigłego, o rodzie Marków z Tymbarku, którzy sprowadzili szczepy czarnej porzeczki i rozpoczęli produkcję soków (które dzisiaj mają mało z tymże sokiem, bo substytuty zastąpiły plantacje). Pan kierowca wspomniał o automobilistach limanowskich, którzy zupełnie nie przestrzegają przepisów drogowych, bo mają chyba te z Indochin – jeżdżą, jak chcą. Męcina natomiast słynie rodziną Smoleniów, którzy są wytwórcami kijów hokejowych (nie miałam pojęcia). Przed ostrym zakrętem w dół do Nowego Sącza jest strzałka w prawo kierująca w las , gdzie są trzy mogiły zamordowanych 43 młodych osób 27 VI 1940r. Że Nowy Sącz stoi na miejscu dawnej wsi Kamienica, która była strażnicą ze strony Austro – Węgierskiej. Było to też miejsce przecięcia drogi handlowej – to ciekawa historia, warto poczytać. Że to też dział Beskidu Niskiego z Jaworzyną Krynicką i pasmem Radziejowskim. Ogromne lasy sprzyjały polowaniom, choć była to i droga zbójców.
Jak się miało Biskupstwo Krakowskie, a Państwo Muszyńskie?, co mieli z tym wspólnego królowie Jagiełło, Łokietek, a potem Władysław Warneńczyk i biskup Oleśnicki z biskupstwem krakowskim? Ufff… za dużo tego!
Przechadzka po Krynicy, przerwa na kawę trochę rozluźniły napięcie, ale to nie koniec. Bo o Krynicy można wiele i długo. Odrestaurowane pensjonaty lśnią dawną bohemą, secesją, wieżyczkami i kolorytem. Jest co podziwiać i czym się zachwycać. Ławeczki znanych bywalców, przyciągają fotografów, Nikifor, Bogusław Kaczyński, a nade wszystko Jan Kiepura to sławy tego miasta. No i cóż, tylko im zazdrościć.
Byłam dwa lata temu w sanatorium w tym mieście podczas pandemii. Było smutno i pusto. Dziesiątki nieczynnych kawiarenek straszyły kłódkami. Ale zorganizowany spacer po mieście z przewodnikiem trochę rozjaśnił tamtą i współczesną historię krynicką. Dzisiaj komfortowe, zrewaloryzowane w połączeniu ze starą infrastrukturą i szkłem, dochowujące stylu, ale i nowoczesności pensjonaty z dawnymi nazwami, ale i napisem CECHINI - to zasługa potomków byłych jeńców wojennych (oczywiście Cesarza Franciszka) z włoskiej Umbriii. To oni zostali zmuszeni do budowy tuneli (których są do dzisiaj fachowcami) i torowiska, uzdrawiają i przywracają piękno i czynność tym miastom. Dzisiaj odnawiają z dokładnością wanien miedzianych i kanalizacji stare, zrujnowane łazienki i pensjonaty Żegiestowa, Muszyny i są właścicielami licznych pensjonatów w Krynicy.

Po muszyńskich Ogrodach Biblijnych oprowadzała nas przewodniczka pani Bernarda. A że Łemkowszczyzna to i cerkwie, zwiedziliśmy w Powroźniku najstarszą i jedyną w Karpatach cerkiew z XVII w. apostoła Jakuba Młodszego. Przewodnik opowiedział o powstaniu - a raczej budowie, od czego się zaczęło, kto mógł którędy wchodzić, gdzie było miejsce dla kobiet i dlaczego ikonostas jest w tyle, a uatrakcyjnił to licznymi ciekawostkami. Opuszczaliśmy świątynię przy cudownym śpiewie „hospodyn pomyłuj” – mogę tego słuchać często i zawsze teleportuje mnie ta chóralność w inny wymiar. Niespodzianką była wizyta w podziemiach muszyńskiego Ratusza (Michał - dzięki !). Ratusz nie jest już siedzibą władz miasta, ale, odrestaurowany ze środków unijnych, zachwyca swoją świetnością. Przewodnik naświetlił nam kruszynkę historii, a resztę można było doczytać na tablicach informacyjnych. Procesy o czary i niewierność rosły jak grzyby po deszczu i w związku z tym prawo miecza miało się w tym okresie świetnie (XVII w), a jeszcze lepiej wymyślne i okrutne tortury począwszy od dyb, a skończywszy na pile i łożu Madejowym. Ciekawostek było wiele, ale i ta, skąd Jan Kochanowski wiedział o staroście muszyńskim, bo o nim fraszka powstała – zaskoczy każdego.
Po obiedzie – bo musiała być rozgrzewka dla ciała - po tych zimnych i przeciągowych chwilach pojechaliśmy zwiedzić Ogrody Antyczne. Rozległy teren zagospodarowany spacerowo i pełen atrakcji przyrodniczych. Latem musi tu być taki mały raj.
Dolina Popradu to magia na miarę naszego Spływu Dunajcem. Szkoda, że słońca brakło, bo buczynowe lasy mieszane z iglastymi tworzą niepowtarzalną ścianę kolorów, a zielone łąkowe tarasy na wzgórkach robią z tego magię. Ale i tak byliśmy szczęśliwi, że nie spadła na nas kropla deszczu. Żegiestów, Piwniczna, Rytro to dawny szlak karawan kupieckich – ale i niestety zbójców. Wiemy już o cierpieniach rycerza krzywoprzysiężcy – no i żegnamy pasmo Radziejowej (jesssuuu…, jak się Michał co chwilę zachwyca tymi pagórami, gdzie moja noga nigdy w życiu nie stanęła, ale dzięki Bogu pagóry dobrze się beze mnie mają !!). Wiemy też o księdzu Kmietowiczu, który miał swój prywatny kościół w Chochołowie, o Poruszeństwie Chochołowskim, o Laurze Zubrzyckiej i jej córeczce Rafaeli, o Kaziu Zubrzyckim, łajdaku w sutannie, o Tatarach, skąd mieli proch i Beli IV.
O klasztorze Klarysek w Starym Sączu niech ciekawscy przeczytają na Goglach, bo nie będę marudziła, a historii nie zmienię.
Potem już tylko; Łącko – (które należało do zakonu klarysek do 1870r), a że chłód dnia zrobił swoje, a w dodatku już ciemno - informację przyćmiła rozmowa o śliwowicy; Zabrzeż – tu rzeka Kamienica wpada do Dunajca i sąsiadujące pasmo Radziejowej, Gorców i Beskidu Wyspowego rozdziela się widocznie. A w Lubomierzu to nawet robili szklane dzwony!
Nie wiem, czy wypunktowałam wszystko, bo to na kolanie i przy telepaniu autobusowym, w tempie, jak z karabinu, ale starałam się głównie wzniecić żal i zazdrość w tych, którzy zrezygnowali z wycieczki ze względu na prognozę pogody, a jednak przepięknie się udało.
Kończąc, wspomnę o nieustannych wtrętach Michała o swojej sklerozie (bo o tym zapomniał, a tamto mu umknęło), ale takiej sklerozy życzę Państwu i sobie.

Małgorzata Kaznowska

PS. Dziękuję wszystkim za odwagę uczestnictwa, dziękuję mojej współtowarzyszce wycieczki Józi, choć tworzyłyśmy niepowtarzalny tandem - ja szepcząca, ona z aparatem słuchowym. Niezła para, co? Ale dałyśmy radę!
Zdjęć nie robiłam, bo mój Canon już dla mnie ciężki, jak worek cementu – każdy ma swoje, a ciekawscy mogą wszystko oglądnąć na naszych stronach
::: GALERIA do czego zachęcam. Kłaniam się raz jeszcze - zachwycona wyprawą MK.


Pamiętamy i staramy się celebrować pamięć o Julianie Kawalcu

Jak co roku i tym razem upamiętniliśmy urodziny literata naszego miasta, a nade wszystko wspaniałego sąsiada i przyjaciela. Liczna grupa naszych członków uczestniczyła w Rajdzie Jego imienia. Spotkanie rozpoczęło się w Parku Zdrojowym pod Grzybkiem, gdzie krótkie wspomnienie wygłosiła do nas Beata Śliwińska - była sąsiadka zaprzyjaźniona z Nim od wielu lat. Następnie przemaszerowaliśmy alejką, której kilka lat temu z inicjatywy naszego Stowarzyszenia nadano Jego imię. Pogoda - jak jesienią bywa - nie dopisała, ale MY tak. Pod domem literata dołączyli do nas Jego sąsiedzi i wieloletni przyjaciele: pan dr Zeniu Cherian oraz panowie Tomek Głazik i Jacek Kozłowski, wspominając dawny, wspólnie przeżyty czas. Zakończenie odbyło się w wiacie pod Krzywoniem, gdzie uczestnicy rozgrzali swoje ciała - bo duch miał się dobrze – gorącą herbatą, grillowanymi kiełbaskami i kaszanką, a żeby utrzymać ducha Jubilata i toast było czym wznieść.


Zdjęcia w :::GALERII

Dziękujemy wszystkim, których zimno nie odstraszyło i przyszli na spotkanie, a szczególnie Jasiowi Kwaśniewskiemu i Staszkowi Chudemu za logistykę i opanowanie grilla.

Małgorzata Kaznowska

Poniżej załączam wspomnienie autorstwa Piotra Kuczaja – bo warto to wiedzieć.

WSPOMNIENIE O JULIANIE KAWALCU 
11 października 2022 - 106 rocznica urodzin
(Data i miejsce urodzenia 11 października 1916 Wrzawy)
 Julian Kawalec urodził się we wsi Wrzawy niedaleko Sandomierza. Był synem Józefa i Stanisławy z domu Bobek – małorolnych chłopów. Po ukończeniu pięciu klas wiejskiej szkoły powszechnej rozpoczął naukę w ośmioklasowym Gimnazjum Humanistycznym w Sandomierzu. Było to możliwe dzięki ogromnemu wysiłkowi rodziców oraz tzw. świadectwu ubóstwa, które uprawniało do zniżek w opłatach za naukę.

W 1935 roku po zdaniu matury rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W czasie nauki utrzymywał się, udzielając korepetycji z języka łacińskiego i niemieckiego. Związał się z ruchem ludowym. Należał do Polskiej Akademickiej Młodzieży Ludowej – PAML. W 1938 roku był członkiem zarządu tej organizacji.

Wojna zmusiła go do przerwania studiów. W czasie okupacji przebywał w rodzinnych stronach. Współpracował z ruchem oporu, organizował tajne nauczanie. Poszukiwany przez gestapo musiał się ukrywać. Po wyzwoleniu terenów na wschód od Wisły, jesienią 1944 roku został skierowany przez kolegów z organizacji "Wieś" do pracy w Polskiej Agencji Prasowej "Pol-Pres" w Lublinie, gdzie pełnił funkcję korespondenta wojennego.

Jesienią 1945 roku wrócił do Krakowa z zamiarem kontynuowania przerwanych studiów. W 1946 roku rozpoczął pracę dziennikarską w prasie krakowskiej, a następnie w Polskim Radiu. Ukończył studia, uzyskując absolutorium na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Nadanie tytułu „Honorowego Obywatela Miasta Rabka-Zdrój” panu Julianowi Kawalcowi nastąpiło na podstawie Uchwały Nr XXV/177/08 Rady Miasta Rabka-Zdrój z dnia 27 maja 2008r.

Należał do Związku Literatów Polskich (od roku 1960) oraz międzynarodowej organizacji pisarzy PEN-CLUB i Stowarzyszenia Kultury Europejskiej SEC. W latach 1986-1989 był członkiem Ogólnopolskiego Komitetu Grunwaldzkiego.

Zmarł 30 września 2014 r. Został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Był autorem kilkunastu powieści, tyluż samo zbiorów opowiadań, wierszy, sztuk teatralnych. Jego książki zostały przetłumaczono na ponad 20 języków. Najpopularniejsze to "Ziemi przypisany", "W słońcu", "Tańczący jastrząb", "Wezwanie", "Przepłyniesz rzekę" i "Szara aureola". Jego ostatnia książka "Czerwonym szlakiem na Turbacz" została wydana w 2009 roku. Julian Kawalec uznawany był za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli nurtu chłopskiego w powojennej literaturze polskiej.

NAGRODY

  • nagroda „Złoty Kłos”, nagroda CRZZ (1969),

  • nagroda państwowa II stopnia (1976),

  • nagroda m. Krakowa (1976),

  • nagroda Prezesa RSW Ruch I stopnia (1985),

  • nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia (1986)

ODZNACZENIA

  •     Order Sztandaru Pracy I klasy (1976)[5],

  •     Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (22 maja 2000)[6],

  •     Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1986)[3][5],

  •     Krzyż Oficerski (Orderu Odrodzenia Polski 1964),

  •     Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski,

  •     Medal 40-lecia Polski Ludowej[7],

  •     Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (30 czerwca 2009)[8][9],

  •     Order Ecce Homo (1999)[10].

 


Znowu los nam sprzyjał i mogliśmy gościć u siebie panią prof. Annę Mlekodaj 
z wykładem rozpoczynającym nasz nowy rok akademickim

„PROFESOROWIE Z POTOCKA”

Jak to się stało, że z chałupy góralskiej od niepiśmiennych rodziców, – bo rzecz dotyczyła tubylczych geniuszy – skończyli w uniwersyteckiej todze?. A no tak:
Będzie na skróty - bo wykład trwał bez mała dwie godziny i nie jestem w stanie zdać szczegółowego sprawozdania, ale…

osiemnasto- i dziewiętnastowieczna oświata była marna. Długo nauczanie dzieci -szczególnie wiejskich - nie było obowiązkowe, a i nauczyciele z przypadku, nawet określano ich łatasami i dziadami. Właściwie to jednej i drugiej stronie nie bardzo zależało na jakichkolwiek efektach, a i rodzice byli przeciwni uczeniu się dzieci. Uważali, że to niekoniecznie aż takie dobre. Powstałe tzw. „pieśni dziadowskie” ostrzegały przed demoralizacją nauczania. Były „ku przestrodze”, „a po co mu nauka?”, „co z niego wyrośnie?” - co większości odpowiadało. Dzieci miały pomagać w domu przy gospodarstwie – bo tak nakazywała tradycja i rytuał. Małe dziewczynki pomagały w domu przy matce i drobnej chudobie, chłopcy ojcom w cięższych pracach. Z biegiem dorosłości nabierali wiedzy organizowania: jarmarków, świąt, wesel i innych wydarzeń związanych z czterema porami roku, a do tego ani pisanie, ani czytanie nie było konieczne.

W okresie zaanektowania południa Polski przez Cesarstwo Austro-Węgierskie (jeszcze przed rozbiorami), obowiązkowa stała się szkoła trywialna, w której uczono pisać, czytać, rachunków i religii, ale i tak uczęszczało do niej tylko 40% objętych nauką. Powstałe później szkoły parafialne i gminne uczyły tylko do III klasy (1870 r.) były również obowiązkowe i również z niską frekwencją uczniów, a jak już, to była jedna klasa ok. 60 uczniów i jeden nauczyciel od wszystkiego. Ogarnięcie - graniczyło z cudem.

Następnym etapem było kształcenie nauczycieli, ale i tu nastąpił rozłam – lepiej wykształconych zostawiano w miastach, tych mniej - odsyłano na wieś. W wolnej Polsce szkoła powszechna obejmowała uczenie od I do VII klasy, ale na wsiach były nadal szkoły jednoklasowe - co oznaczało, jednego nauczyciela wszystkich przedmiotów do zgromadzonych dzieci z okolicy.

Międzywojenna – obowiązkowo nakazała zaliczać gimnazja, ale też dwuetapowe: od I – IV była już: greka, łacina, język kraju rodzinnego, niemiecki, geografia, historia naturalna, fizyka (wprowadzona dopiero jako przedmiot w 1909r.), filozofia. Nadobowiązkowy był: śpiew, historia kraju rodzinnego, kaligrafia, rysunek odręczny i gimnastyka. Od V do VIII nauczanie nie było obowiązkowe. Wszystko szło po wybojach i krnąbrnie, uzależnione od mentalności, barier kulturowych, językowych i materialnych (kto poszedł do szkoły „za dwa woły", nie miał po co wracać na wieś - był spłacony). A jednak nie brakło i w tym czasie geniuszy, którzy rozsławili i swoich nauczycieli. Chęć wiedzy, pilność w połączeniu ze zdolnościami, niejednokrotnie determinacja, a nade wszystko pasja wyniosły do statusu geniuszu dzieci z chałup nie tylko góralskich. Było wielu i chapeau bas.

I tym akcentem zakończę tych kilka zdań.

Małgorzata Kaznowska

PS. Wiedza stanęła na głowie. Przedwojenny magister był inteligentem w szerokim tego słowa znaczeniu, łącznie z obyciem, manierami, honorem i etykietą. Powoli zanikły słynne punkty na studia za pochodzenie. Pokonały je zakreślane testy, (które w dużej mierze są losem szczęścia), no i rosnące, jak grzyby po deszczu plagiaty (co jest słabo wykrywalne – chyba, że donos). Magistrów ci u nas dostatek, ale inteligentów brak. Taki świat, i zostało tylko zdziwienie.

Zdjęcia Jana Cieplińskiego w :::GALERII


Serdecznie zapraszamy do udziału w bezpłatnym kursie online pt. 
Mój pierwszy smartfon 
– jak zacząć korzystać ze smartfonu i wykorzystywać jego funkcjonalności na co dzień

:::szczegóły


RABCZAŃSKA SENIORIADA NA FORUM MIĘDZYNARODOWYM

„Seniorzy współczesnej Europy. Problemy i wyzwania” pod takim tytułem 24 września br. w Krakowie odbyła się międzynarodowa konferencja edukacyjno-naukowa, poświęcona między innymi zagadnieniom solidarności międzypokoleniowej i międzynarodowej, zmianom demograficznym związanym ze starzeniem się społeczeństw, przeciwdziałaniu skutkom pandemii, która szczególnie dotknęła osoby starsze .
Organizatorami konferencji były: Ogólnopolska Federacja Stowarzyszeń Uniwersytetów Trzeciego Wieku, Europejska Unia Seniorów, Polska Unia Seniorów i Jagielloński UTW, a patronat honorowy przyjęli Rektor UJ prof. dr hab. Jacek Popiel i Rzecznik Praw Obywatelskich dr hab. Marcin Wiącek.
Już samo miejsce wielogodzinnych obrad – Aula Collegium Novum – dodawało splendoru, a wysoki poziom merytoryczny debaty zapewnił udział międzynarodowych autorytetów naukowych, ekspertów i liderów krajowych oraz zagranicznych organizacji pozarządowych zajmujących się problematyką seniorską. 
Oprócz paneli dyskusyjnych poświęconych problemom ochrony zdrowia, potrzebom osób starszych w kontekście nowoczesnych technologii, konieczności wszechstronnej aktywizacji i realizacji idei uczenia się przez całe życie, poświęcono także czas na przedstawienie tzw. dobrych praktyk dotyczących aktywizacji fizycznej seniorów. 

W tym punkcie obrad wybrzmiał głos reprezentanta Rabki-Zdroju Marka Szarawarskiego – dzięki tłumaczeniom symultanicznym docierający do gości z kilkunastu państw UE w językach: niemieckim, angielskim, francuskim i hiszpańskim. Marek Szarawarski radny powiatowy, Członek Honorowy RUTW i Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Ogólnopolskiej Zimowej Senioriady na Podhalu w Rabce-Zdroju, w znakomitej prezentacji zarekomendował nasze Uzdrowisko i zimowe zawody sportowe jako sposób na utrzymanie kondycji fizycznej, nawiązywanie więzi międzyludzkich i międzypokoleniowych a także poznawanie uroków naszego regionu.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku w 10. Jubileuszowej Senioriadzie udział wezmą liczniej niż do tej pory seniorzy z zagranicy .

Beata Śliwińska


Ruchome wydmy – cud natury - w Słowińskim Parku Narodowym 
- wspomnienie z pobytu nad morzem.


więcej zdjęć, za które dziękujemy panu Józefowi Szladze, w :::GALERII 

W tym roku odwiedziliśmy Łebę. Nasz pobyt nad morzem trwał od 31.08 – 11.09 2022. Ośrodek „Fregata”, w którym przebywaliśmy, spełnił nasze oczekiwania: było miło, wygodnie, przytulnie. Niewielka odległość do morza ok. 500 metrów prowadziła przez pachnący las sosnowy. Bogactwo dań, zwłaszcza na śniadanie, szokowała, zajadaliśmy się ciastami własnego wypieku. Organizatorzy urozmaicili nasz pobyt zorganizowaniem wycieczki do Słowińskiego Parku Narodowego . Większość z nas po raz pierwszy zobaczyła ruchome wydmy wędrujące
na wschód od Jeziora Łebskiego. Jest to zjawisko unikalne na skalę europejską. Chętni odwiedzili Lębork, powiatowe miasto, niegdyś siedzibę niższego szczebla samorządowego Krzyżaków, do dziś pozostały z tych czasów fragmenty murów obronnych i zamek, drugi pod względem wielkości z zamków krzyżackich.
Niespodzianką dla nas był występ grupy młodzieżowej działającej przy MOK w Lęborku, która w strojach epoki renesansu zaprezentowała muzykę dworską na fletach. Obejrzeliśmy prace młodzieży – obrazy, rękodzieło, własne wypieki ciastek, spróbować sił w pisaniu gęsim
piórem. Obejrzeliśmy też wieżę ciśnień i centrum miasta.
Indywidualnie można było odbyć krótkie wycieczki do latarni Stillo i do skansenu wsi słowińskiej Kluki. Piękne wybrzeże Łeby sprzyjało długim spacerom. Chociaż było chłodno i wietrznie, dopieszczało nas słońce, można było plażować i korzystać z kąpieli słonecznych.
Urozmaiceniem pobytu były dwa spotkania towarzyskie . Grillowaliśmy kiełbaski przy palącym się ognisku, przy dźwiękach śpiewanych piosenek. Odbył się również wieczorek taneczny przy muzyce i smacznym cieście.
Pomimo perypetii w drodze powrotnej do Rabka-Zdroju, bezpiecznie wróciliśmy do domu.

Krystyna Wojdyła


Minione wydarzenia roku akademickiego 2021/2022 


:::Informacje w sprawie ochrony danych osób fizycznych